środa, 1 października 2014

Tysiąc

29 września Igor przekroczył magiczną liczbę: tysiąc.
Przejechał na rowerze w okresie od marca tego roku do końca września... 1000 km (tysiąc)! 

Finał w wielkim stylu!
To tylko 7 miesięcy.
I nie lada wyczyn, jak na 11-letniego chłopaka :-) 
Bywało błotniście... choć, z drugiej strony dla chłopaków to wielka frajda :-) Igora noga i Janek w akcji....
Rozpoczął, wspólnie z nami sezon w Karkonoszach, już w marcu.
Kiedy jeździliśmy w górach był jeszcze, gdzieniegdzie śnieg.

Igor i Janek
Później, regularnie po szkole.
Czasem z tatą, czasem również ze mną.
Od dwóch miesięcy z Jankiem, kolegą "z podwórka".

Najlepszym miesiącem był kwiecień.
W ciągu zaledwie 1 tygodnia Igor przejechał ponad 98 km!

Wziąwszy pod uwagę fakt, że do domu wracał około 16, do odrobienia były lekcje - to wyczyn podwójny.

Wakacje, to wycieczki rowerowe, głównie w Górach Izerskich.


Najczęściej wybierana trasa (kiedy byliśmy w domu) była ciekawa i urozmaicona.
Trochę lasem, trochę nad jeziorem, trochę polnymi drogami.

Krajobraz cudny, bez względu na porę roku.
Zboże, kwiaty na łące i za wiejskimi płotami.
Żurawie, zające i sarny.

I piękna przyroda :-)
Taka oto, na przykład:

Takie piękne pola, podziwialiśmy 29 września :-)
U Bożenki :-)
Obowiązkowy postój w sklepie spożywczo-przemysłowym "U Bożenki".

Bywało, że Igor nie miał ochoty wsiąść na rower.
W dużej mierze, determinacja ojca, zachęta okazała się ważna.
 Bardzo ważna.
I przykład.
Nad "bursztynową" Izerą...


No i tak, na koniec refleksja naszła mnie taka... kurczę, tak dużo zależy ode mnie, rodzica...
W schronisku Orle (w oczekiwaniu na bigosik :-))


A w moim ulubionym kalendarzu myśl taka oto, adekwatna bardzo (na dziś!):

Ucz, dając przykład.
Ot i nie lada wyzwanie!!!!