Dobrzewino-Gdańsk-Toruń-Bydgoszcz-Toruń-Warszawa-Poznań-Toruń-Gdańsk-Dobrzewino.
Takie tempo, że nie mam czasu zjeść.
Przemieszczam się-wykład-przemieszczam się-wykład-...
Szybko pochłonięte Monte, plastikową łyżeczką w aucie, banan,woda (cudownie, że na fotelu pasażera).
W Warszawie trochę dłuższy czas wolny (około 1 godz. do dyspozycji :-)) wow!
Biegnę szybko na ciepłą zupę do restauracji hotelowej.
Zasypiam prawie nad talerzem, ze zmęczenia i błogości, która nagle dopada mnie i mój pełny brzuch.
Oczy czerwone, przekrwione od sztucznego światła na salach konferencyjnych i suchego powietrza same się zamykają.
Spać, rano znów podróż.
Ale, ale! przy recepcji stoi automat z napojami!
Widziałam, że można kupić tam czekoladę z gorącym mlekiem.
Biegnę, czując że moje kubki smakowe uaktywniły się i prawie niezależnie ode mnie wyrywają się do tej smakowitości.
Jest!
Stoi.
Działa.
Szperam w torebce...przepastnej.
Jest portfel.
Dużo drobniaków.
Muszę wymienić a do recepcji kolejka oczekujących.
Przebieram nogami i kiedy recepcjonistka pochyla się, żeby coś sięgnąć z szuflady desperacko podrzucam moje drobniaki.
Wzrok mam błagalny.
Dostaję piątkę za moje drobniaki.
Przez chwilę, przemyka przez moją głowę myśl: hmmm... drogo.
Zaraz jednak porzucam tę myśl.
Wyszukuję odpowiedni przycisk.
Wrzucam piątkę.
Przyciskam.
Czekam ze ślinotokiem....
Maszyna zawarczała.
Czekam.
Zapachniała czekolada.
Stoję z maślanym wzrokiem.
Czekam.
Leci gorący, pachnący strumień napoju, który ma mnie utulić do hotelowego snu.
Paruje, bulgocze, obłędnie pachnie.
Leci.
Leci.
Leci.
I cisza.
I przyszedł TEN moment.
Ale, ale...
Gdzie jest qrna kubek????????????????
Nie zdążył...
Stoję jak wryta wciąż gapiąc się w miejsce, które miało mnie zadowolić wieczorową porą.
Nie ma.
Nic nie ma.
Qrnaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!
Gdzie jest moja czekolaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaada!
............
Ps. piszę na sali konferencyjnej w Poznaniu, wciąż myśląc o swoim nieszczęściu ;(
Za 15 minut mój wykład.
Ostatni w tym "maratonie".
Jeszcze tylko powrót nocą do Torunia i już jutro do domu.
Z tym kubkiem, to jak z życiem.
Tyle "smakowitości" wokoło nas przepływa.
Czasem jednak brakuje nam "kubka", żeby je brać.
Kiedy już się wyśpię w SWOIM łóżku, kupię sobie czekoladę, taką do picia... z gorącym mlekiem.
I nie zapomnę kubka!
CARPE DIEM!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz