Jako człowiek i jako twórca (kontrowersyjnej w niektórych kręgach metody, głównie przez brak wykształcenia psychologicznego Berta... co dla mnie jest w pewnym sensie atutem) teorii ustawień rodzinnych.
W Polsce ta forma pomocy terapeutycznej jest wykorzystywana z powodzeniem przez najlepszych psychoterapeutów.
Bert Hellinger |
Hellinger spędził 25 lat w zakonie, w tym 16 lat na misji u Zulusów.
Studiował filozofię, teologię i pedagogikę.
Lubię patrzeć na jego ciepłą, spokojną twarz :-)
Lubię czytać jego życiowe refleksje, pozbawione moralizatorstwa, oparte na życiowym doświadczeniu.
Waży słowa i opinie.
Z dużym zrozumieniem podchodzi do człowieka i jego wyborów życiowych.
Nie ocenia.
Nie krytykuje.
Zachęca do wglądu osobistego, zwłaszcza wówczas kiedy taki proces jest szczególnie trudny.
Czasem boli, ponieważ konfrontuje z tym, co głęboko schowane w podświadomości, czasem również świadomie wyparte, "zamiecione pod dywan".
Niedawne Święto Zmarłych... wspomnienia, świeczki, znicze, żal, refleksja.
Smutno.
Bert napisał o śmierci inaczej.
I wciąż o tym myślę a jest w tym spokój i zgoda.
"Śmierć przychodzi zawsze w porę: dlatego, że nie ma dla nas
miejsca na świecie, albo dlatego, że nasz czas minął i wypełniliśmy
swoje zadanie, albo dlatego, że nadszedł moment na to, abyśmy zrobili
miejsce dla innych.
W ten sposób śmierć zabiera nas z powrotem do praźródła, z którego życie wypływa i do którego powraca....
...Praźródło jako początek i koniec zmusza tych, którzy swoje życie uważają za jedyne i najwyższe, by przypomnieli sobie o swoich granicach.
Za pomocą losu lub choroby pokazuje te granice, nakłania nas do zastanowienia się nad praźródłem i tym, co naprawdę trwałe. Wtedy też, nie wywołując w nas strachu, pojawia się w polu naszego widzenia śmierć. Nie patrzymy bowiem na nią, lecz na praźródło, któremu ona służy. Życie i umieranie są wówczas jednym, gdyż w obu jesteśmy w takim samym stopniu w harmonii z tym, co pozostaje".
W ten sposób śmierć zabiera nas z powrotem do praźródła, z którego życie wypływa i do którego powraca....
...Praźródło jako początek i koniec zmusza tych, którzy swoje życie uważają za jedyne i najwyższe, by przypomnieli sobie o swoich granicach.
Za pomocą losu lub choroby pokazuje te granice, nakłania nas do zastanowienia się nad praźródłem i tym, co naprawdę trwałe. Wtedy też, nie wywołując w nas strachu, pojawia się w polu naszego widzenia śmierć. Nie patrzymy bowiem na nią, lecz na praźródło, któremu ona służy. Życie i umieranie są wówczas jednym, gdyż w obu jesteśmy w takim samym stopniu w harmonii z tym, co pozostaje".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz