Modelkę w zasadzie.
Dostałam kartkę dużego formatu.
Bardzo dużego.
To podobno trudniejsze.
Były i mniejsze ale na mnie wypadło, więc na mnie bęc :-)
Nie wiedziałam co mnie czeka.
Rysowałam dotychczas tylko martwą a ta wyraźnie żywa była.
W dodatku miła i uśmiechnięta, z ufnością patrzyła w oczy.
Co dodatkowo zobowiązało mnie do koncentracji na pracy.
Sądziłam, (w swej pysze się pławiwszy z lekka) że przecież już coś potrafię i co to za różnica żywa czy martwa?! Przecież jak siądzie, to nie będzie się ruszać chyba, więc jako martwa ona będzie trochę :-)
Oj, jak bardzo się myliłam!
Znów matematyka, Pani Profesor sprawdza poprawność wyliczeń...
Trochę trafiam, trochę mażę i trafiam.
Po około 40 minutach (!) moja praca wygląda tak:
Jest głowa (no, coś na kształt głowy), jest dobrze :-) |
Też jest głowa, tyle że moja... po około godzinie przy sztaludze |
Proszę pracować, jest nieźle - słyszę.
Wierzę, że jest nieźle.
Prowadząca, nie szczypie się i prosto z mostu daje, również negatywny feedback.
Podnoszę głowę...
Tam mniej kolorowo niż na podłodze pracowni, gdzie wzrok w chwili słabości utkwiłam, ale jakże pięknie!
Jest gumka, jest dobrze :-) |
Matematyka, w rysunku tak ważna - wciąż jest dla mnie wyzwaniem.
Gumka jest również świetnym narzędziem, nie tyko do zmazywania ale również do "wyrażania".
Odkryłam to już wcześniej :-)
Zmazuję.
Wyrażam.
Zmazuję, by wyrażać.
Pomijając czasem aspekt proporcji (matematyka!)
Modelka, która żywą istotą się okazała, potrzebowała również ruchu.
Niemożliwością okazało się, by 3 godziny tak siedzieć, jak martwa.
Potrzebowała również higienicznego rozprostowania kości.
Przerwa.
Ona się rozciąga, uczniowie piją kawę, herbatę.
Ja też piję.
Herbatę.
Modelka odpoczywa... moja praca, na pierwszym planie :-) przed poprawkami |
Rany! - myślę - podoba jej się mój rysunek!
- Pani Izo, dziękuję że taki duży biust mi Pani narysowała! Zawsze o takim marzyłam! ale to nie mój, niestety...
Sukces czy porażka? - zapytała racjonalna część mej osobowości?
Poszukując odpowiedzi na to pytanie, mój wzrok pada na poduszkę, na kanapie pracowni.
Czyżby tam kryła się odpowiedź?
Taka oto poduszka w mojej szkole jest... |
Wiedział co mówi, to On przecież stworzył swój własny styl malarstwa.
Wracając do zajęć i pytania, które sobie zadałam.
Podsumowałam...
Udało mi się, tak narysować modelkę, by:
1. Zobaczyć jej wyraz zachwytu na twarzy, na widok mojej pracy (jaki był prawdziwy powód, nie ma znaczenia);
2. Spontanicznie wyrazić zachwyt nad efektem mojej pracy, kiedy modelka oglądając skończony rysunek, potwierdziła: tak, to ja! (praca była już po korekcie, choć poprawiając czułam się jak chirurg plastyczny!). ;
3. Mój aparat fotograficzny, kiedy robiłam zdjęcie ukończonej już pracy...wykrył twarz!!!!!
Tak oto odwaga :-) i kreatywność (będąca poniekąd brakiem umiejętności) okazały się być wartością i radością.
Dla niej.
I dla mnie.
Więc chyba warto było odważyć się i dać otwarcie tej młodej dziewczynie wymarzony biust!
Choć na chwilę :-)
Ps. Jeśli zdecyduję się kiedyś być również modelem to poproszę o dłuższe nogi i szczuplejsze uda :-)
I wcale nie dopatrzę się błędu :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz