poniedziałek, 1 września 2014

Kratywność i biust

Na ostatnich zajęciach rysowaliśmy modela.
Modelkę w zasadzie.

Dostałam kartkę dużego formatu.
Bardzo dużego. 
To podobno trudniejsze.
Były i mniejsze ale na mnie wypadło, więc na mnie bęc :-) 

Nie wiedziałam co mnie czeka.
Rysowałam dotychczas tylko martwą a ta wyraźnie żywa była.
W dodatku miła i uśmiechnięta, z ufnością patrzyła w oczy.
Co dodatkowo zobowiązało mnie do koncentracji na pracy. 

Sądziłam, (w swej pysze się pławiwszy z lekka) że przecież już coś potrafię i co to za różnica żywa czy martwa?! Przecież jak siądzie, to nie będzie się ruszać chyba, więc jako martwa ona będzie trochę :-)
  
Oj, jak bardzo się myliłam!


Znów matematyka, Pani Profesor sprawdza poprawność wyliczeń...
Trochę trafiam, trochę mażę i trafiam. 

Po około 40 minutach (!) moja praca wygląda tak: 

Jest głowa (no, coś na kształt głowy), jest dobrze :-) 
Też jest głowa, tyle że moja... po około godzinie przy sztaludze

Proszę pracować, jest nieźle - słyszę.
Wierzę, że jest nieźle.
Prowadząca, nie szczypie się i prosto z mostu daje, również negatywny feedback. 


 


Podnoszę głowę...
Tam mniej kolorowo niż na podłodze pracowni, gdzie wzrok w chwili słabości utkwiłam, ale jakże pięknie! 

Jest gumka, jest dobrze :-)
Wracam do pracy, z głową jeszcze trochę w tych chmurach...






Matematyka, w rysunku tak ważna - wciąż jest dla mnie wyzwaniem.

Gumka jest również świetnym narzędziem, nie tyko do zmazywania ale również do "wyrażania".

Odkryłam to już wcześniej :-)

Zmazuję.
Wyrażam.

Zmazuję, by wyrażać.
Pomijając czasem aspekt proporcji (matematyka!)



Modelka, która żywą istotą się okazała, potrzebowała również ruchu.
Niemożliwością okazało się, by 3 godziny tak siedzieć, jak martwa.
Potrzebowała również higienicznego rozprostowania kości.

Przerwa.
Ona się rozciąga, uczniowie piją kawę, herbatę.
Ja też piję.
Herbatę.

Modelka odpoczywa... moja praca, na pierwszym planie :-) przed poprawkami
Modelka podchodzi do mojej pracy i oto widzę, że patrzy z uśmiechem dużego zadowolenia na twarzy!

Rany! - myślę - podoba jej się mój rysunek! 

- Pani Izo, dziękuję że taki duży biust mi Pani narysowała! Zawsze o takim marzyłam! ale to nie mój, niestety...

Sukces czy porażka? - zapytała racjonalna część mej osobowości?

Poszukując odpowiedzi na to pytanie, mój wzrok pada na poduszkę, na kanapie pracowni.
Czyżby tam kryła się odpowiedź? 

Taka oto poduszka w mojej szkole jest...
Kreatywność wymaga odwagi, mawiał Henri Matisse. 
Wiedział co mówi, to On przecież stworzył swój własny styl malarstwa.    

Wracając do zajęć i pytania, które sobie zadałam.

Podsumowałam...


Udało mi się, tak narysować modelkę, by:

1. Zobaczyć jej wyraz zachwytu na twarzy, na widok mojej pracy (jaki był prawdziwy powód, nie ma znaczenia);

2. Spontanicznie wyrazić zachwyt nad efektem mojej pracy, kiedy modelka oglądając skończony rysunek, potwierdziła: tak, to ja! (praca była już po korekcie, choć poprawiając czułam się jak chirurg plastyczny!). ; 

3. Mój aparat fotograficzny, kiedy robiłam zdjęcie ukończonej już pracy...wykrył twarz!!!!!

Tak oto odwaga :-) i kreatywność (będąca poniekąd brakiem umiejętności) okazały się być wartością i radością.
Dla niej.
I dla mnie. 

Więc chyba warto było odważyć się i dać otwarcie tej młodej dziewczynie wymarzony biust!
Choć na chwilę :-)

Ps. Jeśli zdecyduję się kiedyś być również modelem to poproszę o dłuższe nogi i szczuplejsze uda :-)
I wcale nie dopatrzę się błędu :-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz