niedziela, 3 czerwca 2012

Ja - Endorfina

Rozpoczęłam nowy sezon biegowy :-)

Już od samego sformułowania zrobiło mi się dobrze.
Wykonałam najlepszą z możliwych rozgrzewek leniucha a mianowicie odziałam się (gwara podlaska) w dres i wyszłam z zamiarem przebycia w ruchu około 5 km.
Na zachętę, dobry początek i tak w ogóle dla ducha i ciała...

Tak się stało. Ubrałam się, jak na prognozę przystało i wyruszyłam na poszukiwanie...endorfin.
Wcześniej przygotowałam napój, mający dać energię do biegu (mąka kukurydziana, miód i woda) i dałam się ponieść nogom.

Ja - Endorfina
O dziwo, nie czułam zadyszki ani specjalnie zmęczenia, wyłącznie krążącą w żyłach krew , z większym impetem niż przed wyjściem z domu.

Myśli również krążyły po głowie, co jest cudowne w samotnym bieganiu.
To czas na przepływ tlenu, krwi i przepuszczenie myśli przez głowę.

Różne obrazy i słowa pojawiały się w moim umyśle.
Nagle "ni z tego ni z owego" pojawiła się myśl: walka jest zwycięstwem.  







I jak tak  nagle się pojawiła, tak trwała i jak mantra brzmiała w mojej, dotlenionej głowie...
walka jest zwycięstwem, walka jest zwycięstwem, walka jest zwycięstwem...

no więc walczę o...
trwający wciąż zapał do dotleniania komórek;
energię do rozpoczynania kolejnego dnia;
siłę do uśmiechania się do dzieci moich wspaniałych; :-)
znajdowanie czasu dla przyjaciół;
znajdowania czasu na pisanie wierszy;
znajdowanie czasu na czytanie książek;
znajdowanie czasu na ukończenie pisania książki;
...
 
Tak właśnie, w czystej przestrzeni, we własnym polu energetycznym odnalazłam fajną myśl "na życie"...

2 komentarze: