Bywa, że ścieżka, którą jadę rowerem zaskakuje.
Oczywiście, nie tylko wówczas kiedy zgubię drogę :-)
Podczas pobytu w Sandomierzu (praca/rower/spacer/praca/rower/...) zobaczyłam po raz pierwszy ten region.
Moje zaskoczenie było duże.
Sandomierz, ponad 1000-letnie miasto kojarzone jest najczęściej z przepięknymi zabytkami.
W istocie jest ich tam wiele.
Przepiękne, ogromne, dostojne.
Nie będę pisać o zabytkach, co innego bowiem zapamiętałam z sandomierskich ścieżek...
Przemierzając okolice na dwóch kółkach niemalże cały czas miałam wrażenie, czułam zapach...Włoch.
Dobra jakość gleb, sprzyjający klimat powodują, iż w rejonie Sandomierza uprawiane są owoce, niespotykane w innych częściach Polski (morele, brzoskwinie, arbuzy)
Niezwykle przyjemne było jechać rowerem pomiędzy sadami pełnymi owoców.
Surrealistyczne, przydrożne cudo...Opuszczony dom, okryty "zieloną kołderką" :-)
Spacerując uliczkami, dostrzegłam ciekawe, niekonwencjonalne "rzeźby", ukryte w gęstej winorośli, na starym, kamienny murze kościoła.
Poniżej, wspaniały przykład kreatywności...
Uśmiechnięte, stare piłki :-)
Owo włoskie wrażenie dopełnił dialog z dwoma, starszymi przemiłymi staruszkami.
Dojechaliśmy do miejsca przeprawy promem i spytaliśmy tychże panów: jak często kursuje prom?
Z leniwym uśmiechem jeden z nich odpowiedział: sie ludzie zbioro to pojedzie...
Nic dodać, nic ując - włoska beztroska!
niedziela, 28 lipca 2013
sobota, 27 lipca 2013
We młynie
W dodatku pracuję również wakacyjną porą, podróżując po kraju, odwiedzając niesamowite, ciekawe miejsca.
Bywa, że w towarzystwie P. i Igora.
Tym razem, "zaniosło nas" do wsi Marianowo, położonej na wschodnim krańcu Wyżyny Nowogardzkiej.
Wieś jest maleńka (około 100 mieszkańców).
Początki historii Marianowa sięgają XIII wieku i tę historię widać i jej ducha czuć niemal wszędzie...
Do Marianowa trafiliśmy przypadkiem.
Szukaliśmy noclegu w okolicy Stargardu Szczecińskiego i...tak na ostatnią chwilę, było tylko TO.
Jechaliśmy "w ciemno"...
Uczucie odwzajemnione od pierwszego...oblizania :-) |
To miejsce wydało mi się wyjątkowe od pierwszego wejrzenia :-)
Najpierw zobaczyłam stary, prosty i urokliwy budynek, później mój wzrok padł kilkadziesiąt kroków dalej i... konie, psy, koty...
Cudnie - pomyślałam :-)
Pokój Igora, obrazki na ścianie takie, jak u mojej babci. Na prawo od wejścia - taras a pod nim rzeka z kaczeńcami :-) |
Zarówno miejsce, jak i okolice przemierzane przez nas rowerami zachwycały pięknem krajobrazu, urokliwymi ścieżkami pomiędzy starodrzewiem, skarbami kultury,... czuć było "oddech burzliwej historii" i...świeże powietrze...
Miód na moje serce:-)
Gospodarz pokazał nam młyn, w którym liczne eksponaty czekają na renowację a on sam planuje stworzyć muzeum.
Po wejściu do środka części dla gości, cofnęliśmy się w czasie.
Wszystkie meble, drzwi, ściany, detale użytkowe były oryginalne, stare...
Podobno sprawne i bywało, iż były używane przez zatrzymujących się we młynie muzyków.
Klimatycznie... |
Fragment naszego pokoju...
Cudeńko... |
W naszym pokoju, otwierając szufladę starej komody odkryłam, iż wraz z nią wysuwa się kolejny instrument grający... stary gramofon.
Igorowi ogromną radość sprawił kontakt ze zwierzakami, które okazały się wyjątkowymi pieszczochami :-)
Najpierw ostrożnie...podchody |
Kontakt wzrokowy nawiązany :-) |
Oswojeni... |
Przytuleni... |
Igor w canoe |
Buszujący w zbożu |
Rowerowe wycieczki dawały nie tylko przyjemność ale i wiedzę na temat nieznanego nam dotąd regionu...
Kukurydza...ze mną w środku :-) |
Po powrocie witały nas psiaki
Szczeniaki |
Psia radość, jak żadna inna :-) |
Ostatni dzień, przed wyjazdem...wrócimy,... |
Miejsce wspaniałe!
czwartek, 25 lipca 2013
Jak grzyby po deszczu...
...rosną dzieci latem.
Takie od zawsze miałam wrażenie, że wakacje szczególnie "wydłużają" potomstwo, nie tylko moje.
Poniżej, moi synowie, wakacyjnie szybko rosnący.
Borys (lat 23) i Igor (lat 10).
Takie od zawsze miałam wrażenie, że wakacje szczególnie "wydłużają" potomstwo, nie tylko moje.
Poniżej, moi synowie, wakacyjnie szybko rosnący.
Borys (lat 23) i Igor (lat 10).
czwartek, 18 lipca 2013
Oranżada i kompocik
Kilka dni temu, podczas przejażdżki rowerowej po okolicy zatrzymałam się w moim ulubionym sklepie, na tej trasie.
Sklep a w zasadzie sklepik nosi nazwę "U Bożenki".
Zawsze spotykam tam tę samą Panią, być może ową Bożenkę.
Otóż, podczas ostatniej wizyty zauważyłam coś, co natychmiast przeniosło mnie w świat dzieciństwa.
A była to...oranżada w proszku!
Natychmiast przypomniałam sobie ten wspaniały, kwaskowaty smak!
Ten musujący na końcu języka rarytas mojego dzieciństwa!
Pogawędziłyśmy z Bożenką na temat wspomnień z "czasów oranżadowych", kończąc wątkiem: Jakie smaki nasze dzieci zapamiętają z dzieciństwa?
Dokonałam zakupu i czym prędzej pojechałam do domu z zamiarem podzielenia się radością wspomnień z dzieciństwa z Igorem i P.
Mój entuzjazm zdawał się mocno przekraczać nawet poziom zainteresowania rodziny.
Niezrażona zachęciłam Igora do spróbowania.
Oto przebieg procesu wprowadzenia mojego syna w świat mojego dzieciństwa :-)
Ostrożnie...
Cóż to za kolorowy proszek????
W dodatku z ręki tak mam jeść?
No dobrze, próbuję...
Delikatnie, odrobinę tylko i palcem...
Rany! ale kwaśne!!!!
No i większość zjadłam sama :-) uruchamiając tym samym falę wspomnień..
Na początek oranżada...
1. Oranżada w proszku, jedzona prosto z reki, kwaśna, musująca na języku
2. Kompot ze świeżych owoców, prosto z ogrodu
No i tu poszłam za ciosem... zerwałam czerwone porzeczki z "zaprzyjaźnionego ogrodu" babci Grażyny i ugotowałam kompocik!
Zupełnie inny smak niż produkty do picia z sieciówek...
3. Twarożek waniliowy i jogurt z truskawkami, które "rzucali" do naszego sklepu tylko w piątki
4. Kubańskie pomarańcze w paczkach świątecznych (zielone w środku i obłędnie słodkie)
5. Wyrób czekoladopodobny
6. Guma balonowa Kaczor Donald (wszyscy zbieraliśmy papierki z obrazkami)
7.Cukierki, wykonane z przysmażonego na patelni cukru (!) :-)
8. Blok czekoladowy (prawie dokładnie taki sam, jaki jadłam niedawno na Podlasiu)
9. Pachnące pomidory, ogórki, jabłka papierówki,...
10. ...
To wszystko, co zapełnia półki w marketach, wabiąc kolorami, coraz bardziej wymyślnymi opakowaniami nijak się ma to tego, co było rarytasem w czasach oranżady w proszku...
Sklep a w zasadzie sklepik nosi nazwę "U Bożenki".
Zawsze spotykam tam tę samą Panią, być może ową Bożenkę.
Otóż, podczas ostatniej wizyty zauważyłam coś, co natychmiast przeniosło mnie w świat dzieciństwa.
A była to...oranżada w proszku!
Natychmiast przypomniałam sobie ten wspaniały, kwaskowaty smak!
Ten musujący na końcu języka rarytas mojego dzieciństwa!
Trzy różne smaki :-) |
Pogawędziłyśmy z Bożenką na temat wspomnień z "czasów oranżadowych", kończąc wątkiem: Jakie smaki nasze dzieci zapamiętają z dzieciństwa?
Dokonałam zakupu i czym prędzej pojechałam do domu z zamiarem podzielenia się radością wspomnień z dzieciństwa z Igorem i P.
Mój entuzjazm zdawał się mocno przekraczać nawet poziom zainteresowania rodziny.
Niezrażona zachęciłam Igora do spróbowania.
Oto przebieg procesu wprowadzenia mojego syna w świat mojego dzieciństwa :-)
Ostrożnie...
Cóż to za kolorowy proszek????
W dodatku z ręki tak mam jeść?
No dobrze, próbuję...
Delikatnie, odrobinę tylko i palcem...
Rany! ale kwaśne!!!!
No i większość zjadłam sama :-) uruchamiając tym samym falę wspomnień..
Na początek oranżada...
1. Oranżada w proszku, jedzona prosto z reki, kwaśna, musująca na języku
2. Kompot ze świeżych owoców, prosto z ogrodu
No i tu poszłam za ciosem... zerwałam czerwone porzeczki z "zaprzyjaźnionego ogrodu" babci Grażyny i ugotowałam kompocik!
Babcine porzeczki zebrane :-) |
Kompocik! |
Zupełnie inny smak niż produkty do picia z sieciówek...
3. Twarożek waniliowy i jogurt z truskawkami, które "rzucali" do naszego sklepu tylko w piątki
4. Kubańskie pomarańcze w paczkach świątecznych (zielone w środku i obłędnie słodkie)
5. Wyrób czekoladopodobny
6. Guma balonowa Kaczor Donald (wszyscy zbieraliśmy papierki z obrazkami)
7.Cukierki, wykonane z przysmażonego na patelni cukru (!) :-)
8. Blok czekoladowy (prawie dokładnie taki sam, jaki jadłam niedawno na Podlasiu)
9. Pachnące pomidory, ogórki, jabłka papierówki,...
10. ...
To wszystko, co zapełnia półki w marketach, wabiąc kolorami, coraz bardziej wymyślnymi opakowaniami nijak się ma to tego, co było rarytasem w czasach oranżady w proszku...
Subskrybuj:
Posty (Atom)