I rysuję.
Po swojemu.
Jak mi się coś w głowie ułoży, to przelewam na papier lub podobrazie.
Jak kompletny naturszczyk, używam farb, kredek, węgla, ołówka...
Efekty tegoż używania czasem są dla mnie samej zaskakujące :-)
No bo miało być coś a jest coś... innego.
Tak się bawię :-)
I tak zabawiając się, poczułam że brak mi podstaw, bazy absolutnej.
No i tak oto znalazłam się w Gdyńskiej Akademii Talentów.
Już sama nazwa sprawiła, że poczułam się artystą :-)
Stawiłam się przed czasem, aby przed zajęciami porozmawiać z prowadzącym.
Kilka pytań i odpowiedzi:
- Przyniosła Pani swoje prace? - dociera do mnie pytanie.
- Nie... (mój wzrok utkwiony w czubkach butów).
- Dlaczego Pani do nas przyszła? - znów pytanie.
- Czasem, jak mi się coś przyśni, albo mam w głowie jakiś obraz czuję, że muszę i chcę to namalować. Chcę się uczyć. - odpowiadam (no, jednak nieśmiało, odpowiadam :-)).
- Co już Pani potrafi? - znów pytanie.
- Nie wiem, po prostu lubię być sam na sam z farbami i kartką. Ale to dla mnie już za mało...
Lubi pani matematykę? (Rany! - pomyślałam - gdzie ja trafiłam?)
- Nie, nie lubię i nie jest to moja najmocniejsza strona - przeczuwam trudności...
Pierwsza lekcja w Akademii :-) Lekcja... matematyki (!) |
Proszę rysować - padło jak rozkaz - martwa natura, tam.
Sama poczułam się, jak martwa!!!
No bo i mierzyć trzeba.
Ustalać proporcje.
Ręka prosta z ołówkiem.
8 i 2/3 czy 8 i 1/3????
Martwa natura... i ja wciąż żywa :-) |
Przymykam jedno oko.
Co ja mam, qrna mierzyć???
Odważnie pytam i pytam i pytam...
Nie rozumiem, jeszcze raz, proszę...
Przeniesienie przedmiotów z przestrzeni na kartkę jest dla mnie nowym zadaniem, trudnym.
Dotychczas malowałam "z głowy" :-)
Nic nie musiałam mierzyć, liczyć...
Czuję się źle...
Próbuję jednak, raz, drugi, trzeci.
Zmazuję, poprawiam.
Ale, ale! przychodzi moment, że zaskakuję i zatrybiam!
Widzę tę przestrzeń!
Widzę ją na mojej kartce!!!
Cudowne uczucie, satysfakcja i radość :-)
Po 3 godzinach nauki (!) zabieram do domu moją pracę, dumna...
Zmęczona.
Przekonałam się, jak to jest być po drugiej stronie.
Jak to jest być dorosłym uczniem :-)
Sama ucząc od wielu lat innych dorosłych, powtarzam, że:
"Do sukcesu nie żadnej windy, trzeba iść po schodach"
Ps. Pracownia jest na V piętrze (w budynku nie ma windy! :-))Przede mną kolejne lekcje... i nie mogę już doczekać się, kiedy wbiegnę na górę...
Jesteś WIEELKA:))))))
OdpowiedzUsuńDziękuję :-) Uparta WIELICKA :-)
OdpowiedzUsuń