Nie dlatego nieprzyjemność, że z Igorem, bo on bywa wszak miły.
Nieprzyjemność, bo nie kobiety - tylko babsztyle.
Nieprzyjemność, bo dziecko nie dostało odpowiedzi na pytania (pytało słusznie i grzecznie).
Nieprzyjemność, bo babsztyle złośliwe.
Nieprzyjemność, bo choćby drgnięcia wargi w coś na kształt uśmiech nie było (od babsztyli).
Nieprzyjemność, bo pretensje, że pacjent w ogóle JEST a nie powinien z domu wyłazić!
Taka sytuacja:
Syn siedzi na fotelu w owym gabinecie.
Dwa babsztyle i jeden młody, w miarę nawet do przyjęcia babsztyl.
Trzech na jednego.
Ja nie uczestniczę w spektaklu.
Obserwuję, siedząc pod ścianą.
I choć wszystkie scyzoryki pootwierały mi się w kieszeniach a węże wypełzły i łażą po ścianach gabinetu - milczę.
Wierzę w Igora.Właśnie uczy się życia :-)
Babsztyl stawia na stoliku obok fotela butelkę z denaturatem i kładzie skalpel.
Proszę panią, czy to jest skalpel? - pyta rezolutnie, cicho.
A co ma być! potniemy cię zaraz! - z ironicznym uśmieszkiem mówi babsztyl, śmiejąc się szyderczo, niby żarcik taki wypowiadając.
A czy to jest denaturat? - pyta niezrażony syn.
O rany, ci piątoklasiści to teraz takie mądrale! - wymiana zniesmaczonych spojrzeń między babsztylami. Odpowiedzi brak.
Babsztyl wkłada do buzi syna jakąś masę i wydaje komendy, dotyczące przygryzania.
Mocniej! słabiej!mocniej! słabiej!
Zabawa wreszcie zakończona.
Jeszcze instrukcje otrzymujemy, co prześwietlić, co przynieść na odbiór aparatu itp.
Raz, dwa, raz, dwa,...
I natychmiast po wyjściu z gabinetu bezgłośnie mówię do syna, zdanie, którego kulturalna matka nie mówi do nieletniego syna! (ale bezgłośnie, więc czuję się rozgrzeszona :-)
Śmiejemy się, współczując babsztylom.
I przypomniała mi się świetna scena z filmu Marka Koterskiego "Nic śmiesznego":
No wlasnie, niedawno przeczytalam Twojego bloga i caly czas kolatalo mi pytanie: gdzie ta kobitka sie uchowala, ze tyle w niej radosci?!!
OdpowiedzUsuńJakim cudem po wielu (no nie to, ze wyliczam, sorry) latach w polskiej rzeczywistosci udalo Ci sie zachowac pogode duche?
Wszystkim Polakom (od kierowcy autobusu, przez pania 'na kasie' do pielegniarki) zafundowac nalezaloby tydzien pobytu w Anglii zeby zobaczyli jak nalezy (i mozna!!!) odnosic sie do klienta. A potem koszt tego szkolenia potracic z pensji :-))
A
Niedziela, wieczór, wracam z pracy. Prowadziłam szkolenie z zakresu...profesjonalnej obsługi klienta :-) Nadzieja umiera ostatnia! Pozdrawiam serdecznie! Iza
UsuńAż mi sie uśmiechneło:) Pamiętam te pytania, gdy byliśmy ze Średniakiem na zszywaniu rozbitej głowy, pytania o wszystko, ale trafiliśmy na miłego lekarza, z poczuciem humoru nieco szachrajskim, ale naprawdę ciepłym. Współczuję babsztylów - tak miło mi sie tu czyta, że muszę dalej i dalej się zagłębić:)
OdpowiedzUsuńWitaj! Cieszę się, że trafiliście na miłego lekarza. Naszą rodzinną, medyczną podporą jest wspaniała Pani Doktor z wiejskiego Ośrodka Zdrowia, nieopodal domu. I w tymże ośrodku są fantastyczne pielęgniarki :-) Kalino, dziękuję za "miło mi się tu czyta" - zapraszam i pozdrawiam...
OdpowiedzUsuń