I śnieg powinien już bywać przynajmniej.
I mróz czerwienić nosy.
I nie ma.
A to łąka, gdzie rok w rok mieszkają żurawie... |
Nie od dziś, nie od wczoraj.
Od dwóch tygodni co najmniej.
Krzyczą na dziób cały i okolicę.
Klangorzą i panoszą się nad moim jeziorem.
Się dzieje...
Weźmy więc takiego żurawia.
On nie wie, czy styczeń czy luty czy kwiecień.
On czuje wiosnę (i czuje miętę ;-) i on zabiera się za... tokowanie.
Cóż się dzieje?
Dzieją się rzeczy prześmieszne!
Uruchomcie wyobraźnię...
Otóż:
Ptaki podskakują i kłaniają się sobie z rozpostartymi płasko skrzydłami (widzicie to?)
Samce trzymają dziób pionowo i w dostojnym marszu kroczą z a s a m i c ą (no, to mi się szczególnie podoba!!!)
Mimo że te tańce są uznawane powszechnie za godowe, to wykonywane są też poza sezonem lęgowym, na miejscach wypoczynku w czasie wędrówek i w trakcie wiosennych zbiorowisk tych ptaków. (taaaaaa.....)
Samice i samce tworzą małe grupy, biegając ku sobie, wysoko skacząc i uderzając skrzydłami, krążąc w kółko lub zygzakiem. (niezła gromadka!)
Ogólne podniecenie wyrażają, podnosząc czasami gałąź lub kamień z ziemi i wyrzucając je wysoko w powietrze. (Rewelacja! Zuchy!))
Gdy dobiorą się w pary, pozostają sobie wierne przez całe życie. (hmmmm....)
To ja im za tę wierność i odjazdowe toki nawet te klangory głośne o nieprzyzwoitych porach wybaczam.
Mus to mus!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz