środa, 25 września 2013

Puścić iskierkę...

Bywa, że wszystko traci barwy.
Za oknem i w duszy.
Świat kręci się w oszałamiającym tempie.
Wszystko idzie nie tak a rozpędzona kula śnieżna przeraża swoim efektem.
Tunel wydaje się nie mieć końca.
Nad głową chmury tylko w jednym kolorze, czarnym.

Czasem niespodziewanie, tuż obok dostajesz to COŚ.
Kula śniegowa powoli zwalnia.
W tunelu widać małe światełko.
Chmury powoli zmieniają barwę.

Wczoraj Igor biorąc nas za ręce powiedział: puśćmy iskierkę...

Całą, bezsenną noc te słowa dźwięczały w moich uszach jak mantra: puśćmy iskierkę, puśćmy iskierkę,... 

Dzieci to podobno małe anioły.
Widzą więcej i czują więcej, wystarczy otworzyć oczy i uszy. 
Dopóki są dziećmi, mają taką moc.
Kiedy dorastają, same potrzebują mądrości... swoich dzieci.

I dziś myślę, że to nie filozoficzne rozważania, mądre książki dają tę wiedzę najważniejszą. 
Ona jest obok.
W oczach rozbrykanego, zasmarkanego dzieciaka :-)
W tym, co mówi.
W tym, co robi.
W tym, czego nie robi. 
 
Kończę post i mimo wczesnej pory, za oknem pokazało się właśnie słońce.
Świat puścił iskierkę.

Igor, 10 lat temu... widać iskierkę?
Dziękuję Synku :-)

niedziela, 22 września 2013

Wielofunkcyjność

1. Pracując - "na boku" robię listę spraw do załatwienia...
2. Idąc po schodach, myję zęby...
3. Ubierając się, zbieram jedną ręką pranie...
4. Czytając książkę, sprawdzam jej zakończenie...
5. Podczas zakupów w markecie, wykonuję zaległe telefony...
6. Gotując obiad, myślę o tym, jak rozpocząć pisanie artykułu...
7. W przerwie wykładu, odpisuję na maile...
8. Pijąc kawę, robię wiele innych rzeczy (codziennie szukam kubka z kawą!)...
9. ...

Wczoraj, wielofunkcyjna machina zgrzytnęła, zacięła się i...stop.
Oto leżę w łóżku jak czerwononosy renifer, z szyją owiniętą niebieską chustą.
Obok stos chusteczek, książki, woda.
Czas na regenerację, może wymianę jakiejś części, nasmarowanie lub jeszcze coś.  
Czas na chorowanie.

Za oknem wiatr skarży się przeraźliwie, wszyscy śpią a ja sobie myślę, że wybiorę się kiedyś na ryby.
Po to tylko, by w ciszy posiedzieć samej w kołyszącej się łodzi.
Nie robić nic, oprócz trzymania wędki i patrzenia w wodę.
Pewnego, mglistego poranka u nas, nad jeziorem...
Mgła połączyła wodę z niebem...
Nawet nie są mi potrzebne ryby.
W zasadzie może i wędka zbędna.
Wystarczy brak możliwości wyjścia z łodzi :-) :-)

niedziela, 15 września 2013

Anioł

Zdjęcie poniżej zrobił Igor, podczas gdy ja bawiłam się z Orso.
Pies skakał jak oszalały, szczęśliwy, goniąc mnie chodnikiem. 

Kiedy oglądałam zdjęcia i to zobaczyłam, pomyślałam: 
Wiedziałam, że mój pies jest aniołem, ale żeby od razu latać? 
W dodatku tak przy wszystkich?
Orso Anioł :-)
Ps.
Moja ingerencja w zdjęcie ograniczyła się wyłącznie do zamiany koloru na czerń i biel oraz wyostrzenia.
Reszta to magia :-)
No i gdyby nie aparat w rękach dziecka nie dowiedzielibyśmy się o tym... :-)

sobota, 7 września 2013

Ciśnienie

  • Chłopiec (lat 10)
  • Rolki (rozmiar regulowany)
  • Las (mieszany) 
  • Prędkość (dziecka na rolkach - duża; wiatru - średnia)
  • Wiatr (chłodnawy)
  • Słońce (za chmurką)
  • Ochraniacze (tylko na nadgarstki, czytaj: rodzice z umiarkowaną odpowiedzialnością) 
  • Uśmiech (na twarzy dziecka - bezcenny; na twarzy rodziców - zachwytu)
  • Urazy (u dziecka - brak; ojciec - złamana ręka i w gipsie ale to już "stara sprawa"; matka - brak widocznych)
Igor na rolkach, rozpędzając się: 
CIŚNIE MNIE ADRENALINA!!!!!! 

Igor
Dobrze jest być dzieckiem :-)
Dorosłym też fajnie...

Taki brak pointy posta niech nią właśnie będzie :-)

czwartek, 5 września 2013

Cudnie niebanalnie

Dziś, wczesnym rankiem obudziło mnie słońce.
Później budzik.
Później pies. 
Dzisiaj będzie piękny dzień - pomyślałam.

Poranne obowiązki. 
Kiedy dom był już pusty, narzuciwszy polar wyszłam do ogrodu.
A tu - cuda!

Ciepłe słońce rozgrzewało ziemię, unosząc nad nią puch mgły...
Zachwycająco pięknie utkane pajęczyny, jakby z perełek porannej rosy...
Trawa, błyszcząca i chłodna pod bosymi stopami...
Powietrze świeże, czyste po chłodnej nocy...
Obudziły się wróble, ćwierkając nic sobie nie robiły z mojej obecności...
Pies merdając ogonem, biegał z kawałkiem patyka w pysku, skory do zabawy...
Pomyślałam, że warto tę chwilę zatrzymać na dłużej...
Cudnie...

Zrobiłam kilka zdjęć, biegając po ogrodzie (czasem nawet leżąc na mokrej trawie :-))
Kiedy obejrzałam je, pomyślałam, że tylko dla mnie będą miały wartość szczególną.
Na nich jest mój poranek.
 
To osadzenie obrazu w kontekście, moje osobiste w nim uczestnictwo nadało mu magię.
Radość uczestniczenia w czymś dla jednego niezauważalnym, banalnym - dla kogoś innego może być magicznym i zjawiskowym.  
Nawet "normalne zjawisko" (poranna rosa, wschód słońca, pies, biegający z patykiem, beztroskie wróble...) może nieść emocje, jeśli uważnie popatrzeć... 



Jak w życiu.
Może być zwyczajnie, banalnie.
Szaro, buro, powtarzalnie...
A można zwykłym czynnościom, chwilom nadać odrobinę czaru :-) 
Rzecz w tym, by pamiętać...
Rany! obym ja zawsze pamiętała :-)

środa, 4 września 2013

Na zakręcie

Wierszyk urodzinowy :-) 

Każdy człek czasem jest na zakręcie
Patrzy do tyłu, do przodu zerka
I tym patrzeniem zajęty wielce
Rzuca się, miota jak ryba wielka.   

Nie wie co począć, duża dziecina
Zakręt zatrzymał życia rutynę
Stąd i zdziwienie i smutna mina
Na kogo zrzucić za trudność winę?




Kiedy emocje zasną spokojnie
A twarz rozjaśni uśmiech łagodny
"Stop" mówiąc w swej duszy wojnie
Oczy znów bystre, umysł spokojny.




Co zrobić?
Jak znów odnaleźć życia harmonię?
Jak patrzeć śmiało?
Jak przestać gonić?

A dziecko szybko na to odpowie:
"Ster pewnie w swoich rękach utrzymaj
By poczuć radość i wiatru powiew
Hamulec wciskaj, gdy siły nie masz.

Z radością szczerą i miną hardą
Znów prostą łapiąc, z impetem skręcać
Już o kolejnym zakręcie m a r z ą c!
A każdą trudność sobie poświęcać".

                                              /Iza/
  
Dziękuję za wspaniałe, mądre i osobiste życzenia od Wszystkich Przyjaciół.
Dziękuję, że jesteście :-).  

Wierszyk sobie w prezencie na urodziny napisałam :-)
A inspiracją był sam dzień (byłam z Igorem i Nataszą na torze saneczkowym).
Kiedy patrzyłam jak dzieciaki z piskiem radości nabierały prędkości nabrałam ochoty również :-)
Cóż... byłam w spódnicy i "jej rąbek"  spowodował, że zdecydowałam nie jechać, tym razem.
Nie byłam przygotowana.  
Hmmm...
Za rok wybiorę się w spodniach.

Pozdrawiam ciepło zza zakrętu!