Dziś, wczesnym rankiem obudziło mnie słońce.
Później budzik.
Później pies.
Dzisiaj będzie piękny dzień - pomyślałam.
Poranne obowiązki.
Kiedy dom był już pusty, narzuciwszy polar wyszłam do ogrodu.
A tu - cuda!
Ciepłe słońce rozgrzewało ziemię, unosząc nad nią puch mgły...
Zachwycająco pięknie utkane pajęczyny, jakby z perełek porannej rosy...
Trawa, błyszcząca i chłodna pod bosymi stopami...
Powietrze świeże, czyste po chłodnej nocy...
Obudziły się wróble, ćwierkając nic sobie nie robiły z mojej obecności...
Pies merdając ogonem, biegał z kawałkiem patyka w pysku, skory do zabawy...
Pomyślałam, że warto tę chwilę zatrzymać na dłużej...
Cudnie...
Zrobiłam kilka zdjęć, biegając po ogrodzie (czasem nawet leżąc na mokrej trawie :-))
Kiedy obejrzałam je, pomyślałam, że tylko dla mnie będą miały wartość szczególną.
Na nich jest mój poranek.
To osadzenie obrazu w kontekście, moje osobiste w nim uczestnictwo nadało mu magię.
Radość uczestniczenia w czymś dla jednego niezauważalnym, banalnym - dla kogoś innego może być magicznym i zjawiskowym.
Nawet "normalne zjawisko" (poranna rosa, wschód słońca, pies, biegający z patykiem, beztroskie wróble...) może nieść emocje, jeśli uważnie popatrzeć...
Jak w życiu.
Może być zwyczajnie, banalnie.
Szaro, buro, powtarzalnie...
A można zwykłym czynnościom, chwilom nadać odrobinę czaru :-)
Rzecz w tym, by pamiętać...
Rany! obym ja zawsze pamiętała :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz