Wszechogarniająca, bezbrzeżna dodupność.
Taka sytuacja.
A ptaki śpiewają.
Zakwitł mi wrzos przed domem.
Właściwie wrzosik, gdyż maleńki jest.
I to jedna sztuka, noooo ale kwiat na śniegu, to duża rzecz!.
Żonkile na stole i rzeżucha na parapecie.
Za kilka dni Wielkanoc.
I w kominku napalone.
Więc ogień cieszy oczy i grzeje ciało.
............................................................
A dodupność jak była tak i jest!
Tadam!
Wszędzie cholera wlazła.
W każdej komórce się czai.
Ciała i ducha.
Niestety.
Ot co!
Niech się Owa zatem rozsiądzie jeszcze bardziej.
(Się i tak rozsiadła jak królowa pani).
Proooszę, niech tu Ona rozgości się!!!
I kiedy Ona się tak r o z g a s z c z a...
Myślę:
Pożyjemy.
Zobaczymy.
Taka sytuacja.
Ps. zjadłam pół słoika majonezu.
Łyżką ze słoika.
Bez niczego.
Się Paskuda rozsiadła na dłużej!
Ech!
wtorek, 31 marca 2015
środa, 25 marca 2015
Piękne i leniwe
Się wiosna zaczęła.
Przesileniem, bocianami i wyraźną szarością mego lica.
Jak żyć z tak odrażającą pwierzchownością?
Jak żyć?
Hmmm... zasięgnąć postanowiłam porady fachowca.
Samej Cesarzowej Piękna.
Heleny Rubinstein, ha!
Ta, najbogatsza kobieta na świecie, której puderniczki projektował sam Salvador Dali mawiała:
Nie ma brzydkich kobiet, są tylko leniwe.
Noooo!!! to do roboty się biorę!
Lakier na paznokcie.
Ale co z włosami?
Aaaaa....... no wałki jakieś zakręcę (he, he).
Ale numer!
Zakręcona :-) |
I tak chodzę po domu, sztywna jakbym kij połknęła.
Żeby te wałki nie pospadały.
Żeby lakier się nie rozmazał.
Żeby maseczka nie spłynęła.
I postawa się od razu zrobiła wyprostowana!
Jaka ja jestem zapracowana!
Czas nadszedł na zebranie się do pracy
(coaching z klientem, m ę ż c z y z n ą :-))
Wszystko co miało, wyschło, wchłonęło się i zakręciło.
Odziałam się i wymalowałam lekko lico.
Tadam!
Leniwa nie byłam!
Przysięgam!
I świat od razu, powiem Wam nabrał kolorów!
A że się napracowałam już tak z rana.
To postanowiłam dać sobie nagrodę :-)
W oczekiwaniu na klienta dogadzałam swojemu podniebieniu.
Odchudzać się nie będę!
O, co to to nie!
...
A tak całkiem na poważnie....
To fajna zabawa, z tymi wałkami, maseczkami i całym tym wspomagaczem.
Co jakiś czas.
Ale największą frajdę miałam dzisiejszego dnia, kiedy mogłam zachwycić się tym pięknym dywanem kolorowych krokusów.
Zrobiłam pospiesznie zdjęcie (prowadząc samochód...)
To jest prawdziwe piękno.
Bez wspomagaczy :-)
wtorek, 24 marca 2015
Ecce Homo
Wrażliwość jest... to nic że warsztat do poprawy (moja praca) |
U Ulubionej w ulubionej, wiejskiej bibliotece.
No i zajęcia te cudne są!
Inne zupełnie niż lekcje w Akademii w Gdyni.
Trafiłam pod skrzydła wspaniałej, charyzmatycznej Lilian Zar.
Mam ogromne szczęście w życiu.
Poznaję tylu ciekawych ludzi!
Pełnych dobrej energii.
Z pasją.
Żyjących w zgodzie ze sobą.
Podczas zajęć, Lilian coś wtrącała.
Niby tak ot sobie.
O muzyce rysowania.
O szemraniu ołówków (słyszałam!)
O szukaniu własnej drogi.
O odwadze.
O tym, że kreska powinna być wysmakowana i elegancka.
I jeszcze wielu innych, magicznych sprawach.
I wiecie...
W tej bibliotece rosły mi skrzydła :-)
Pomyślałam, że to naprawdę fajnie mieć swoją przestrzeń.
Dbać o nią i pielęgnować.
Taką przestrzeń, do której odlatujesz w sposób absolutny, od trosk i codzienności.
I kiedy tak patrzę na to zdjęcie obok, zrobione znienacka, to widzę... iskry szczęścia w oczach! :-)
Tadaaam!
Koniecznie obejrzyjcie prace Lilian Zar www.lilianzar.com
I pielęgnujcie swoje pasje!!!
piątek, 13 marca 2015
wtorek, 3 marca 2015
Cała prawda o nas
Za kilka dni Dzień Kobiet.
Ha!
Kilka wesołości z okazji święta.
Dla nas - p r a w d z i w y c h dziewek!
Z krwi i kości i...
I krągłości! :-)
Oby nam się darzyło do następnego.
Święta :-)
Ważne:
drogi Czytelniku, jeśli jesteś mężczyzną
nie musisz czytać dalej, istnieje bowiem ryzyko,
że nie zrozumiesz :-) ale możesz czytać.
Jeśli chcesz.
Najwyżej nie zrozumiesz.
Z cyklu: dobre, znalezione w necie:
...
KOBIETY WIEDZĄ.
PO PROSTU WIEDZĄ.
NAWET JEŚLI NIE WIEDZĄ, TO I TAK WIEDZĄ.
MĘŻCZYŹNI TEGO NIE OGARNIAJĄ A KOBIETY TAK.
BO ONE WIEDZĄ.
...
JEŚLI ZACZYNAM CZUĆ SIĘ POCIĄGAJĄCA, SEKSOWNA I KOKIETERYJNA WRACAM DO DOMU. JESTEM PIJANA.
...
O, DEPRESJA? WITAJ, WITAJ, DAWNO NIE WIDZIAŁYŚMY SIĘ! WEJDŹ.
KAWA?, HERBATA?, CZY OD RAZU WÓDECZKA?
...
INSTRUKCJA: JAK ROZWIĄZYWAĆ PROBLEMY:
1.MIEJ TO GDZIEŚ, SAMO SIĘ ROZWIĄŻE.
2.POŁÓŻ SIĘ NA KANAPIE.
3.NAPIJ SIĘ WINA.
...
Mój ulubiony:
UROSŁABYM, ALE MI SIĘ NIE CHCE.
...
NIE JESTEM W TYM WIEKU, ŻEBY NIEŚWIADOMIE POPEŁNIAĆ GŁUPSTWA.
JESTEM W TYM WIEKU, GDY GŁUPSTWA POPEŁNIAM ŚWIADOMIE I Z PRZYJEMNOŚCIĄ.
...
Ha!
Kilka wesołości z okazji święta.
Dla nas - p r a w d z i w y c h dziewek!
Z krwi i kości i...
I krągłości! :-)
Oby nam się darzyło do następnego.
Święta :-)
Ważne:
drogi Czytelniku, jeśli jesteś mężczyzną
nie musisz czytać dalej, istnieje bowiem ryzyko,
że nie zrozumiesz :-) ale możesz czytać.
Jeśli chcesz.
Najwyżej nie zrozumiesz.
Z cyklu: dobre, znalezione w necie:
...
KOBIETY WIEDZĄ.
PO PROSTU WIEDZĄ.
NAWET JEŚLI NIE WIEDZĄ, TO I TAK WIEDZĄ.
MĘŻCZYŹNI TEGO NIE OGARNIAJĄ A KOBIETY TAK.
BO ONE WIEDZĄ.
...
JEŚLI ZACZYNAM CZUĆ SIĘ POCIĄGAJĄCA, SEKSOWNA I KOKIETERYJNA WRACAM DO DOMU. JESTEM PIJANA.
...
O, DEPRESJA? WITAJ, WITAJ, DAWNO NIE WIDZIAŁYŚMY SIĘ! WEJDŹ.
KAWA?, HERBATA?, CZY OD RAZU WÓDECZKA?
...
INSTRUKCJA: JAK ROZWIĄZYWAĆ PROBLEMY:
1.MIEJ TO GDZIEŚ, SAMO SIĘ ROZWIĄŻE.
2.POŁÓŻ SIĘ NA KANAPIE.
3.NAPIJ SIĘ WINA.
...
Mój ulubiony:
UROSŁABYM, ALE MI SIĘ NIE CHCE.
...
NIE JESTEM W TYM WIEKU, ŻEBY NIEŚWIADOMIE POPEŁNIAĆ GŁUPSTWA.
JESTEM W TYM WIEKU, GDY GŁUPSTWA POPEŁNIAM ŚWIADOMIE I Z PRZYJEMNOŚCIĄ.
...
WSZYSTKIM KOBIETOM ŻYCZĘ
POCZUCIA HUMORU
(to wspaniały kosmetyk :-)
...i jeszcze na poważnie:
JESTEŚCIE PIEKNE
JESTEŚCIE MĄDRE
JESTEŚCIE WYSTARCZAJĄCO DOBRE
niedziela, 1 marca 2015
Chustka i motyle
Dzień pełen wrażeń i refleksji...
Wczesnym popołudniem, film z genialną obsadą: Julian Moore i Alec Baldwin.
"STILL ALICE"
Film na podstawie książki, o której pisałam kilka postów wcześniej.
Lisa Genova "Motyl".
Tytułowy motyl ma wiele znaczeń.
Każdy znajdzie dla siebie swoje.
Piękny, poruszający, pozostaje ku refleksji.
W moim sercu umościł sobie wygodne miejsce.
Na zawsze.
Do obejrzenia koniecznie.
....
Późnym popołudniem, sushi z Iwoną, która zachwyca mnie niezmiennie
swoją przenikliwością.
I błyskotliwością.
Rozmowy lekkie na ważne tematy.
Przejedzenie...:-)
Po zbyt obfitej kolacji razem udałyśmy się do Klubu Filmowego (w budynku PPNT w Gdyni).
Film dokumentalny.
"JOANNA".
Byłam już po lekturze książki "Chustka", napisanej przez bohaterkę filmu, łatwiej było mi zatem poczuć klimat i zrozumieć obraz.
Joanna to trzydziestokilkuletnia kobieta, która przeżywa swoje ostatnie dni (rak) z rodziną.
Film dedykuje im, właśnie.
Do obejrzenia koniecznie.
Jest w nim głęboka prawda o życiu i śmierci, zawarta w kilkudziesięciu minutach.
O miłości.
Byciu.
Odchodzeniu.
Pożegnaniu.
Zwolnieniu tempa.
Uważności.
Tytułowa chustka ma wiele znaczeń.
Zależy co chcesz zobaczyć, i co czułego w Tobie poruszy.
Film jest dobry, i nie jest z gruntu smutny, jak można by przypuszczać.
Wyszłam z kina ze spokojem...
.......
Carpe diem :-)
Motyl lata w chustce!
Wczesnym popołudniem, film z genialną obsadą: Julian Moore i Alec Baldwin.
"STILL ALICE"
Lisa Genova "Motyl".
Tytułowy motyl ma wiele znaczeń.
Każdy znajdzie dla siebie swoje.
Piękny, poruszający, pozostaje ku refleksji.
W moim sercu umościł sobie wygodne miejsce.
Na zawsze.
Do obejrzenia koniecznie.
....
Późnym popołudniem, sushi z Iwoną, która zachwyca mnie niezmiennie
swoją przenikliwością.
I błyskotliwością.
Rozmowy lekkie na ważne tematy.
Przejedzenie...:-)
Po zbyt obfitej kolacji razem udałyśmy się do Klubu Filmowego (w budynku PPNT w Gdyni).
Film dokumentalny.
"JOANNA".
Klub Filmowy w Gdyni... kameralnie, bez popcornu coli, cudownie... |
Joanna to trzydziestokilkuletnia kobieta, która przeżywa swoje ostatnie dni (rak) z rodziną.
Film dedykuje im, właśnie.
Do obejrzenia koniecznie.
Jest w nim głęboka prawda o życiu i śmierci, zawarta w kilkudziesięciu minutach.
O miłości.
Byciu.
Odchodzeniu.
Pożegnaniu.
Zwolnieniu tempa.
Uważności.
Tytułowa chustka ma wiele znaczeń.
Zależy co chcesz zobaczyć, i co czułego w Tobie poruszy.
Film jest dobry, i nie jest z gruntu smutny, jak można by przypuszczać.
Wyszłam z kina ze spokojem...
.......
Carpe diem :-)
Motyl lata w chustce!
Wszystkich pamiętam
Uwielbiam być wieśniakiem!
Dzisiejszy dzień był ze wszech miar wieśniaczy.
Otóż.
Rano, wybrałam się do naszego, wiejskiego ośrodka zdrowia. Zostawiłam kartkę, z prośbą o wypisanie, przez lekarza recept (tzw. powtórzenie leków).
Mam przyjechać po południu.
W drodze powrotnej, wskoczyłam do wiejskiej biblioteki (o której wielokrotnie już pisałam).
Oddałam książki, ulubiona Bibliotekarka miała już dla mnie przygotowane książki takie, jak lubię.
Sama je dla mnie wybrała i odłożyła (nie prosiłam o to).
I choć z natury nie jestem zagadującą osobą, jak również nie daję się wciągać w rozmowy zbyt łatwo...
To.
Ową kobietę zwyczajnie lubię, jest w niej dobra energia, szczerość i radość.
No i ucięłyśmy sobie pogawędkę.
A to a tamto a owo.
Czas płynął...
I sama nie wiem jak, ale ulubiona ma Bibliotekarka poinformowała mnie z dumą i radością, że przez najbliższe 2 miesiące odbywać się będą zajęcia z rysunku, dla dorosłych.
Prowadzi przemiła malarka.
Rany!!!!! Czy ja mogę dołączyć???? - wyrwało mi się chyba zbyt głośno, jak na ciszę biblioteki.
Oczywiście! już panią dopisuję do listy. Proszę tylko przywieźć swoją sztalugę i ołówki - odpowiedziała z uśmiechem ulubiona.
Ile kosztują zajęcia? - pytam jeszcze.
Nic. Tak się umówiłam z prowadzącą, że to jej wkład w kulturę regionu naszego a w zamian my będziemy rekomendować jej zajęcia (prowadzi również komercyjne) - odparła ulubiona z dumą przedsiębiorcy.
C U D O W N I E.
Ps. dotychczas jeździłam na zajęcia do Gdyni (30 minut samochodem), płatne.
Od najbliższego czwartku będę jeździła na zajęcia do Ulubionej (5 minut samochodem), niepłatne.
No i w dodatku w otoczeniu książek!
Jupi!
Przepełniona szczęściem wróciłam do Domu.
Zrobiłam to i tamto.
Po południu wybrałam się do przychodni po recepty.
Wchodzę, nikogo prawie nie ma.
Podchodzę do rejestracji i zanim cokolwiek zdążę powiedzieć pielęgniarka, (której nie było rano) uśmiecha się do mnie i mówi: o, są już dla pani recepty.
Cieszę się - odpowiadam i nagle zdaję sobie sprawę, że ani nie powiedziałam po co przyszłam ani jak się nazywam, co z resztą komunikuję.
Nieźle, ja się nawet nie przedstawiłam, jakby to było oczywiste, że wszyscy mnie znają - mówię.
Nie musi pani się przedstawiać, my wszystkich, naszych pacjentów pamiętamy - odpowiada uśmiechnięta pielęgniarka.
No tak, jestem w wiejskiej przychodni :-) i choć bywam tam naprawdę rzadko, nie jestem anonimowa.
To dziwne uczucie, zwłaszcza gdy żyje się w świecie anonimowości hoteli, pociągów, restauracji itp.
Taka praca.
To nie koniec, tego dnia :-)
Biorę recepty i jadę do naszej, wiejskiej apteki.
Co prawda, pewnie nie dostanę potrzebnych mi leków "od ręki" ale rozumiem to.
Nie jadę do centrum handlowego, jadę do mojej apteki.
A trzeba wiedzieć, że od kilkunastu lat szkolę aptekarzy, jak profesjonalnie obsługiwać pacjenta, więc poprzeczka wysoko :-)
Jest moja ulubiona farmaceutka.
I jakaś nowa dziewczyna, którą widzę pierwszy raz.
Przede mną jakaś staruszka coś opowiada.
Że córka to jej pieniędzy nie daje na leki, że ona się źle czuje a nie ma pieniędzy, że panie rozumiecie.
Farmaceutki słuchają z uwagą.
Jednak z nich daje listek tabletek (chyba na wątrobę).
Proszę, będzie pani miała na zapas.
A te cukierki, co ostatnio panie mi dały to dobre były bardzo - mówi staruszka, chowając tabletki do plastikowej torby, chyba trochę skrępowana.
Proszę zaczekać, coś znajdę dla pani - mówi nowa i wychodzi na zaplecze.
Mam wrażenie, że staruszce wygładzają się zmarszczki na twarzy, ciepło się uśmiecha.
Nowa wychodzi z zaplecza, podchodzi do starszej pani i wsypuje jej solidną porcję cukierków do torby.
To takie miłe - myślę.
Przychodzi moja kolej, daję recepty.
Te leki mamy, proszę. Oj, ale te leki mogą być na poniedziałek, dziś mam tylko 1 opakowanie(jest piątek) czy ma pani na ten czas? - pyta z troską.
Nie mam.
Ulubiona i Nowa rozmawiają, że w poniedziałek będzie już nowy miesiąc i jak to one mają zrobić?
Czekam.
Proszę, niech pani weźmie leki, zapłaci pani w poniedziałek, przecież musi pani mieć.
Muszę, fakt.
Biorę leki, nie płacę żadnej zaliczki, nic.
Nie dostaję żadnej kartki.
Proszę przyjść w poniedziałek, wszystko już będzie czekało na panią - odpowiada Ulubiona z pięknym uśmiechem.
Wychodzę, również z szerokim uśmiechem.
Uwielbiam tu mieszkać - myślę.
I czuję, że to moje miejsce na Ziemi.
Uwielbiam klangor żurawi wczesnym rankiem i późnym wieczorem.
Lubię pogaduchy sąsiedzkie przez płot lub na drodze.
Kompletnie nie przeszkadzają mi dziury na drodze, która wcale nie marzy o asfalcie.
Jest sobie wiejska i przypomina nam o tym tumanami kurzu, który pięknie matowi lakiery samochodowe.
Lubię widok mojego psa (patrz wyżej) kiedy wracamy ze spaceru na łące.
Lubię jeże w ogrodzie.
Lubię wróble, krzyczące z kryjówek w żywopłocie.
Lubię zabawę w ganianego mojego psa i srok.
Lubię widok jeziora za oknem, kiedy coś pichcę w kuchni.
Lubię...
To Miejsce.
I myślę sobie, że ogromnie ważne jest gdzie zapuszczamy korzenie.
I każde miejsce może być piękne.
W każdym miejscu można znaleźć coś wyjątkowego.
Jeśli nie widok na jezioro i łabędzie (też u nas są) to -życzliwych ludzi.
Zawsze można COŚ znaleźć...
Dzisiejszy dzień był ze wszech miar wieśniaczy.
Otóż.
Rano, wybrałam się do naszego, wiejskiego ośrodka zdrowia. Zostawiłam kartkę, z prośbą o wypisanie, przez lekarza recept (tzw. powtórzenie leków).
Mam przyjechać po południu.
W drodze powrotnej, wskoczyłam do wiejskiej biblioteki (o której wielokrotnie już pisałam).
Oddałam książki, ulubiona Bibliotekarka miała już dla mnie przygotowane książki takie, jak lubię.
Sama je dla mnie wybrała i odłożyła (nie prosiłam o to).
I choć z natury nie jestem zagadującą osobą, jak również nie daję się wciągać w rozmowy zbyt łatwo...
To.
Ową kobietę zwyczajnie lubię, jest w niej dobra energia, szczerość i radość.
No i ucięłyśmy sobie pogawędkę.
A to a tamto a owo.
Czas płynął...
I sama nie wiem jak, ale ulubiona ma Bibliotekarka poinformowała mnie z dumą i radością, że przez najbliższe 2 miesiące odbywać się będą zajęcia z rysunku, dla dorosłych.
Prowadzi przemiła malarka.
Rany!!!!! Czy ja mogę dołączyć???? - wyrwało mi się chyba zbyt głośno, jak na ciszę biblioteki.
Oczywiście! już panią dopisuję do listy. Proszę tylko przywieźć swoją sztalugę i ołówki - odpowiedziała z uśmiechem ulubiona.
Ile kosztują zajęcia? - pytam jeszcze.
Nic. Tak się umówiłam z prowadzącą, że to jej wkład w kulturę regionu naszego a w zamian my będziemy rekomendować jej zajęcia (prowadzi również komercyjne) - odparła ulubiona z dumą przedsiębiorcy.
C U D O W N I E.
Ps. dotychczas jeździłam na zajęcia do Gdyni (30 minut samochodem), płatne.
Od najbliższego czwartku będę jeździła na zajęcia do Ulubionej (5 minut samochodem), niepłatne.
No i w dodatku w otoczeniu książek!
Jupi!
Pola nieopodal, miejsce spacerów z psem |
W ogrodzie, za nami jedna z czereśni... |
Po południu wybrałam się do przychodni po recepty.
Wchodzę, nikogo prawie nie ma.
Podchodzę do rejestracji i zanim cokolwiek zdążę powiedzieć pielęgniarka, (której nie było rano) uśmiecha się do mnie i mówi: o, są już dla pani recepty.
Cieszę się - odpowiadam i nagle zdaję sobie sprawę, że ani nie powiedziałam po co przyszłam ani jak się nazywam, co z resztą komunikuję.
Nieźle, ja się nawet nie przedstawiłam, jakby to było oczywiste, że wszyscy mnie znają - mówię.
Nie musi pani się przedstawiać, my wszystkich, naszych pacjentów pamiętamy - odpowiada uśmiechnięta pielęgniarka.
No tak, jestem w wiejskiej przychodni :-) i choć bywam tam naprawdę rzadko, nie jestem anonimowa.
To dziwne uczucie, zwłaszcza gdy żyje się w świecie anonimowości hoteli, pociągów, restauracji itp.
Taka praca.
To nie koniec, tego dnia :-)
Biorę recepty i jadę do naszej, wiejskiej apteki.
Co prawda, pewnie nie dostanę potrzebnych mi leków "od ręki" ale rozumiem to.
Nie jadę do centrum handlowego, jadę do mojej apteki.
A trzeba wiedzieć, że od kilkunastu lat szkolę aptekarzy, jak profesjonalnie obsługiwać pacjenta, więc poprzeczka wysoko :-)
Jest moja ulubiona farmaceutka.
I jakaś nowa dziewczyna, którą widzę pierwszy raz.
Przede mną jakaś staruszka coś opowiada.
Że córka to jej pieniędzy nie daje na leki, że ona się źle czuje a nie ma pieniędzy, że panie rozumiecie.
Farmaceutki słuchają z uwagą.
Jednak z nich daje listek tabletek (chyba na wątrobę).
Proszę, będzie pani miała na zapas.
A te cukierki, co ostatnio panie mi dały to dobre były bardzo - mówi staruszka, chowając tabletki do plastikowej torby, chyba trochę skrępowana.
Proszę zaczekać, coś znajdę dla pani - mówi nowa i wychodzi na zaplecze.
Mam wrażenie, że staruszce wygładzają się zmarszczki na twarzy, ciepło się uśmiecha.
Nowa wychodzi z zaplecza, podchodzi do starszej pani i wsypuje jej solidną porcję cukierków do torby.
To takie miłe - myślę.
Przychodzi moja kolej, daję recepty.
Te leki mamy, proszę. Oj, ale te leki mogą być na poniedziałek, dziś mam tylko 1 opakowanie(jest piątek) czy ma pani na ten czas? - pyta z troską.
Nie mam.
Ulubiona i Nowa rozmawiają, że w poniedziałek będzie już nowy miesiąc i jak to one mają zrobić?
Czekam.
Proszę, niech pani weźmie leki, zapłaci pani w poniedziałek, przecież musi pani mieć.
Muszę, fakt.
Biorę leki, nie płacę żadnej zaliczki, nic.
Nie dostaję żadnej kartki.
Proszę przyjść w poniedziałek, wszystko już będzie czekało na panią - odpowiada Ulubiona z pięknym uśmiechem.
Wychodzę, również z szerokim uśmiechem.
Uwielbiam tu mieszkać - myślę.
I czuję, że to moje miejsce na Ziemi.
Uwielbiam klangor żurawi wczesnym rankiem i późnym wieczorem.
Lubię pogaduchy sąsiedzkie przez płot lub na drodze.
Kompletnie nie przeszkadzają mi dziury na drodze, która wcale nie marzy o asfalcie.
Jest sobie wiejska i przypomina nam o tym tumanami kurzu, który pięknie matowi lakiery samochodowe.
Lubię widok mojego psa (patrz wyżej) kiedy wracamy ze spaceru na łące.
Lubię jeże w ogrodzie.
Lubię wróble, krzyczące z kryjówek w żywopłocie.
Lubię zabawę w ganianego mojego psa i srok.
Lubię widok jeziora za oknem, kiedy coś pichcę w kuchni.
Lubię...
To Miejsce.
I myślę sobie, że ogromnie ważne jest gdzie zapuszczamy korzenie.
I każde miejsce może być piękne.
W każdym miejscu można znaleźć coś wyjątkowego.
Jeśli nie widok na jezioro i łabędzie (też u nas są) to -życzliwych ludzi.
Zawsze można COŚ znaleźć...
Subskrybuj:
Posty (Atom)