Wszechogarniająca, bezbrzeżna dodupność.
Taka sytuacja.
A ptaki śpiewają.
Zakwitł mi wrzos przed domem.
Właściwie wrzosik, gdyż maleńki jest.
I to jedna sztuka, noooo ale kwiat na śniegu, to duża rzecz!.
Żonkile na stole i rzeżucha na parapecie.
Za kilka dni Wielkanoc.
I w kominku napalone.
Więc ogień cieszy oczy i grzeje ciało.
............................................................
A dodupność jak była tak i jest!
Tadam!
Wszędzie cholera wlazła.
W każdej komórce się czai.
Ciała i ducha.
Niestety.
Ot co!
Niech się Owa zatem rozsiądzie jeszcze bardziej.
(Się i tak rozsiadła jak królowa pani).
Proooszę, niech tu Ona rozgości się!!!
I kiedy Ona się tak r o z g a s z c z a...
Myślę:
Pożyjemy.
Zobaczymy.
Taka sytuacja.
Ps. zjadłam pół słoika majonezu.
Łyżką ze słoika.
Bez niczego.
Się Paskuda rozsiadła na dłużej!
Ech!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz