Się wiosna zaczęła.
Przesileniem, bocianami i wyraźną szarością mego lica.
Jak żyć z tak odrażającą pwierzchownością?
Jak żyć?
Hmmm... zasięgnąć postanowiłam porady fachowca.
Samej Cesarzowej Piękna.
Heleny Rubinstein, ha!
Ta, najbogatsza kobieta na świecie, której puderniczki projektował sam Salvador Dali mawiała:
Nie ma brzydkich kobiet, są tylko leniwe.
Noooo!!! to do roboty się biorę!
Lakier na paznokcie.
Ale co z włosami?
Aaaaa....... no wałki jakieś zakręcę (he, he).
Ale numer!
Zakręcona :-) |
I tak chodzę po domu, sztywna jakbym kij połknęła.
Żeby te wałki nie pospadały.
Żeby lakier się nie rozmazał.
Żeby maseczka nie spłynęła.
I postawa się od razu zrobiła wyprostowana!
Jaka ja jestem zapracowana!
Czas nadszedł na zebranie się do pracy
(coaching z klientem, m ę ż c z y z n ą :-))
Wszystko co miało, wyschło, wchłonęło się i zakręciło.
Odziałam się i wymalowałam lekko lico.
Tadam!
Leniwa nie byłam!
Przysięgam!
I świat od razu, powiem Wam nabrał kolorów!
A że się napracowałam już tak z rana.
To postanowiłam dać sobie nagrodę :-)
W oczekiwaniu na klienta dogadzałam swojemu podniebieniu.
Odchudzać się nie będę!
O, co to to nie!
...
A tak całkiem na poważnie....
To fajna zabawa, z tymi wałkami, maseczkami i całym tym wspomagaczem.
Co jakiś czas.
Ale największą frajdę miałam dzisiejszego dnia, kiedy mogłam zachwycić się tym pięknym dywanem kolorowych krokusów.
Zrobiłam pospiesznie zdjęcie (prowadząc samochód...)
To jest prawdziwe piękno.
Bez wspomagaczy :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz