środa, 27 maja 2015

Wiejskie smaczki





Taka osiedlowa sielanka :-)
Dobre jedzenie,każdy coś tam przyniesie, ugotuje, upiecze...
No i tak sobie gadamy, dzieciaki biegają, skaczę, szczebioczą,...

Fajnie.
Sąsiedztwo to ważna sprawa :-)

czwartek, 14 maja 2015

Sobie gadamy

Niedziela.
Leniwie tak jakoś i miło, spokojnie.

Dzwoni telefon.
Natalia: Cześć, kochana wpadnij, coś namalowałam i chcę ci pokazać.
Masz ochotę?

Czy mam ochotę? Jasne!
Ja: Się tylko ogarnę, gdyż jeszcze piżamowa jestem i przybywam.

Zabieram maliny z rumem, takie co to do herbaty cudnie pasują.
A które już u Natki prawie wszystkie sama zjadam, prosto ze słoiczka :-)

Siadamy na podłodze i oglądamy obrazy.
Widzimy je inaczej.
Rozmawiamy, szukamy znaczeń.

Siadamy do stołu, który uwielbiam.
Stary, nie poddany renowacji, z zachowaną duszą.
Idealnie komponuje się z klimatem domu.

Herbaty, kawy w dużych ilościach :-)
Jogurt (wykonany przez Natkę), z miodem smakuje rewelacyjnie.

I mówimy tym samym głosem, o sprawach różnych.

Dzwoni Matylda, że już wróciła właśnie z urlopu i wchodzi do domu,..
No to, kochana dołącz tu do nas!
Wpadaj!

Matysia wpada jeszcze w podróżnych ubraniach.




Fajny, spontaniczny kobiecy czas.

Żadnego narzekania.
Kompletnie bez marudzenia.

Dużo śmiechu.
Skupienie.
Uważne słuchanie.

I piękne filiżanki porcelanowe...
I pachnące róże...

niedziela, 10 maja 2015

Zmiana

Praca i odpoczynek.
Dwa takie stany warto by wystąpiły.
W życiu.

Występowały w zasadzie
Naprzemiennie.
Jeden i drugi ważny i potrzebny.

Ale żadnej tu filozofii nie zamierzam rozwijać.
Bynajmniej.
Każdy to wie.

Taką mam prostą jednakowoż refleksję.
Spostrzeżenie proste.
Że praca i odpoczynek to zmiana nie tylko nastawienia, nastroju.

Że w ów stan jeden i drugi łatwiej wejść... zmieniając wierzchnie odzienie.
Buty choćby.
Choć reszta -ofkors- istotna jest również. 
Otoczenie, ludzi...


:-)















By złapać oddech innym powietrzem.
Inne poczuć inne wnętrze buta.
Luźniejszą lub przeciwnie bardziej dopasowaną garderobę :-)

Dobrego wszystkiego! 

wtorek, 5 maja 2015

Majówkowanie

Majówka krótsza w tym roku.
W zakresie bez pracy dni.

No i słońca w zasadzie niewiele.
Wiatr duje okrutnie.

To wyzwanie swego rodzaju dla mas.
Dla narodu polskiego.
Narodu pracy w dni bez.




Kiełbasy, mięsiwa wykupione.
Wódki, wina, piwa.
W Biedrze, Lidrze i Tescaczu pustki.

I dobrze, świętujmy a co!







I my do świętowania przystępując udaliśmy się na spotkanie.
Do Sopot.
Z mewami.
Jedno z moich ulubionych miejsc ("Tupot mew"). 
I przyjaciółmi.

I niebiańsko pyszny napój (nazwy nie przytoczę, umknęła mi z rozanielonej kosztowaniem głowy).

Kolorowy, pachnący, słodki, aromatyczny, ...
Co było w kieliszku przepięknym, jednakowoż, nie wiem...
Ale warto było :-)

No i jak biesiadowanie to i strawa potrzebna.
A była tak dobra, że o zdjęciach nie myślałam :-)

Zajadałam aż uszy trzęsły mi się niemożebnie!

Lecz kiedy Krzysztof chwycił za megagigawielką pieprzniczkę musiałam zatrzymać ten moment.

Kolorowo.
Pysznie.
Wesoło.

Majówka. 

Wiadomo i w duszy maj!


Pozdrawiam, pozdrawiam...

sobota, 2 maja 2015

Sytuacja taka

Na parkingu, przed biblioteką.
I strażą ochotniczą.
I sklepem, wiejskim naszym.

Sytuacja taka.
No, no... to my tu gośćmi jesteśmy, wszak.
Na wsi, zamieszkujący :-)








Ps. duży może więcej...dobrze, że nie przejęłam zawartości przyczepy!

Pyszności nowości

Spotkanie z Krzysztofem Klientem.

Oprócz wspólnej pracy mamy podobne zamiłowania kulinarne.
Lubimy nowości.
Próbowanie.
Smakowanie.
Opowiadanie.
Podjadanie ze swoich talerzy :-) no, wiem, wiem...


W przerwach pracy, ku regeneracji komórek ma się rozumieć.

Ostatnie spotkanie odbyliśmy w marokańskiej restauracji MALIKA.





I rozkosz podniebienia poczułam już przy herbacie.

Miętowa.
Ale, ale! nie taka tam zwykła z torebki!
Liście świeżej mięty utarte w moździeżu z cukrem.
Bardzo słodka, gęsta, aromatyczna.
P o e z j a!

Krzysztof popijał kawę.
Po wyrazie twarzy, sądzę równie pyszną.
Słodka również bardzo,o czym poinformowała nas przemiła kelnerka.

W zasadzie, taką moglibyśmy uciąć sobie drzemkę... ech!
I umysł się jaśniejszy jakby zrobił zaraz.
Praca.

A kiedy czas przerwy kolejnej się zbliżył...
Ja pochłonęłam zupę marokańską, tradycyjną o nazwie harira.
Sycąca, na baraninie z soczewicą i ciecierzycą.

Krzysztof, zaś zamówił (zapomnianej przez mnie nazwy) kotleciki (chyba z ciecierzycy).
Dziubnęłam, trwałam długo w zachwycie. Ach! 
...
Kiedy rozglądałam się, to mój wzrok przyciągnęła duża karta, na której między innymi takie oto przysłowie arabskie widniało...


Jeżeli posiadasz bogactwo, dawaj ze swoich dóbr, 

jeżeli posiadasz mało, dawaj ze swego serca

Hmmm....
Dobre i mądre.