W zakresie bez pracy dni.
No i słońca w zasadzie niewiele.
Wiatr duje okrutnie.
To wyzwanie swego rodzaju dla mas.
Dla narodu polskiego.
Narodu pracy w dni bez.
Kiełbasy, mięsiwa wykupione.
Wódki, wina, piwa.
W Biedrze, Lidrze i Tescaczu pustki.
I dobrze, świętujmy a co!
I my do świętowania przystępując udaliśmy się na spotkanie.
Do Sopot.
Z mewami.
Jedno z moich ulubionych miejsc ("Tupot mew").
I przyjaciółmi.
I niebiańsko pyszny napój (nazwy nie przytoczę, umknęła mi z rozanielonej kosztowaniem głowy).
Kolorowy, pachnący, słodki, aromatyczny, ...
Co było w kieliszku przepięknym, jednakowoż, nie wiem...
Ale warto było :-)
No i jak biesiadowanie to i strawa potrzebna.
A była tak dobra, że o zdjęciach nie myślałam :-)
Zajadałam aż uszy trzęsły mi się niemożebnie!
Lecz kiedy Krzysztof chwycił za megagigawielką pieprzniczkę musiałam zatrzymać ten moment.
Kolorowo.
Pysznie.
Wesoło.
Majówka.
Wiadomo i w duszy maj!
Pozdrawiam, pozdrawiam...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz