Wsie i miasteczka Puszczy Knyszyńskiej zauroczyły nas ciszą, spokojem i bliskim kontaktem z naturą.
Po odwiedzeniu najstarszego, tatarskiego meczetu spontanicznie postanowiliśmy spędzić czas "w podgrupach".
Męska część mojej gromady pojechała do miejscowości Bobrowniki, gdzie znajduje się granica polsko-białoruska.
Ja, zaś postanowiłam zasmakować kuchni tatarskiej w pobliskiej jurcie, którą odwiedził nawet książę Karol, kiedy gościł w Polsce.
Pora była poobiednia, więc zdecydowałam się tylko na deser.
Ale jaki!!! rewelacja, tego smaku nie da się porównać z żadnym innym, mi znanym.
Herbata ze świeżymi listkami ziół |
Do deseru pyszna, aromatyczna herbata :-)
Pachlava |
Wspaniałe, rozpływające się w ustach ciastko...
Smakowało jak połączenie ciasta drożdżowego z francuskim.
Wyraźnie czułam smak migdałów i miodu...
Ciastko jest syte... nie porywałabym się na drugie :-)
Polecam, pycha!
Oto menu:
Znajoma z Białegostoku, pochodząca z Supraśla polecała gorąco pierekaczewnik...
Niestety, nie tym razem dla mnie...
Z pewnością wybiorę się jeszcze do Jurty Tatarskiej w Kruszynianach (tym razem przed obiadem) i na pierekaczewnik :-)
Miejsce swojskie, przytulne...
Czuć tradycję i widać więź z historią...
Stare zdjęcia tworzyły dobry klimat...
Z pewnością warto odwiedzić to ciekawe miejsce.
Ja wybieram się już niebawem :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz