czwartek, 16 lutego 2012

Nie samym chlebem człowiek żyje, a jednak...

Pamiętam z dzieciństwa taki obraz.

Wakacje u babci.
Maleńka wieś Pełch (Podlasie), dom w lesie. 

Miałyśmy z siostrą 8, może 9 lat i poprosiłyśmy babcię, aby pozwoliła nam pomóc upiec chleb.

Babcia Marysia, najweselsza babcia jaką poznałam (chciałabym być TAKĄ babcią!), zgodziła się, nie bez oporów, podkreślając, iż jest to ciężka praca.
Od lewej: babcia (za nią ?),mama, brat taty, dziadek i ja :-)

Babcia obudziła nas o 4 rano.
Pamiętam, że już ten fakt nie do końca mnie zadowolił ale byłam podekscytowana samym przedsięwzięciem, więc wyskoczyłam radośnie z łóżka.
W wielkim garnku (taki zapamiętałam jako mała dziewczynka), chyba glinianym było ciasto.
Babcia pokazała jak należy je wyrabiać. Oj, nie było to łatwe!
Bolały palce, plecy a czas tego wyrabiania był dużo dłuższy niż obecnie (choć nie wiem dlaczego?).


Po wyrobieniu ciasta włożyła 2 bochny do pieca.
Rany, jak pachniało!

Kiedy babcia wyjęła chleb z pieca, na świeżym, jeszcze ciepłym bochenku "narysowała" nożem znak krzyża i ukroiła nam po pajdzie chleba (pajda to właściwe słowo, chleby były naprawdę duże).

Do tego masło (wspaniały maślany smak, lekko słonawe), również zrobione własnoręcznie, rozpływające się na ciepłym chlebie.

Tego smaku również nie zapomnę.

Babcia Marysia...
Mam tylko jedno zdjęcia babci (to powyżej) ale w mojej pamięci widzę ją pracującą na polu, krzątającą się przy kuchni, dziergającą obrusy zniekształconymi od ciężkiej pracy rękoma.
Chodziła z nami na grzyby i jagody do lasu. 
Wieczorami kieliszek Cin Cin "dla zdrowotności i lepszego snu".
Zawsze uśmiechnięta, zadowolona choć przeżyła wojnę, biedę, śmierć męża.

Wspaniała kobieta. 

Teraz ja robię chleb.
Inny, szybciej i bez tej wyjątkowej magii, którą pamiętam z dzieciństwa.
Kiedy jestem zmęczona, późno przyjeżdżam do domu lub mam dużo pracy i najprościej byłoby kupić w piekarni to zadaję sobie jednak trud i piekę chleb.

To taka dobra praca.
 
Zapach i smak chleba z ziarnami, który robię już "z zamkniętymi oczami" to wspaniała część domowego klimatu.

Nie wymaga dużego zaangażowania czasu ani pracy a efekt jest taki, że znika w ciągu 1 dnia :-)
Jest pyszny, ma chrupiącą skórkę i ma całą masę zdrowych ziaren.

Żadnych E, żadnych spulchniaczy (za wyjątkiem drożdży, wszak zdrowych), żadnych polepszaczy (za wyjątkiem ziaren :-).
Chleb ma jeszcze tę zaletę, że długo jest świeży (2-3 dni, choć rzadko zdarza się, że tak długo nie jest zjedzony :-))

Pieczenie chleba jest czynnością szczególną, w pewnym sensie sentymentalną, odtwarzaniem i budowaniem wspomnień... 

Oto przepis na 2 chleby (ja dzielę na pół składniki i robię świeży następnego dnia):
                   
Składniki (na 2 chleby):
  • Mąka pszenna (np. krupczatka) 1 kg;
  • 6 łyżek siemienia lnianego;                      
  • 6 łyżek łuskanego słonecznika;
  • 1 szklanka otrąb pszennych lub żytnich
  • 3 łyżki sezamu
  • 2 łyżki pestek dyni (ja wykorzystuję więcej, ponieważ posypuję chleb słonecznikiem)
  • 1,5 łyżki soli (daję ciut więcej)
  • 3 łyżki cukru (daję trzcinowy)
  • 50 g świeżych drożdży 
  • 1 litr ciepłej wody
Oto prosty i szybki sposób przygotowania :-)

Wszystkie czynności, które należy wykonać własnoręcznie zajmują łącznie 10 - 15 minut (!)
Ciasto, wszak rośnie samo a piecze je piec :-)

Zdjęcia poniżej ukazują przygotowanie 1 chleba, zatem składniki podane powyżej są podzielone na pół. 

Czasem piekę od razu dwa chleby i jeden zamrażam (na, tak zwany wszelki wypadek lub dla chłopaków, kiedy wyjeżdżam na kilka dni).       

I. Do miski wsypuję mąkę, ziarna i pokruszone drożdże. 

Sezam, dynia, otręby pszenne, słonecznik, siemię lniane
Porcja drożdży na 1 chleb







II. Wsypuję cukier i wlewam ciepłą wodę.

Do ziaren i drożdży dodaję cukier trzcinowy
500 ml ciepłej wody


III. Całość mieszam ręką, dokładnie. Ciasto jest luźne i takie właśnie ma być.
Żadnego ugniatania czy wyrabiania, co bardzo skraca czas i ułatwia wykonanie.

IV. Miskę przykrywam i stawiam w ciepłym miejscu na 20 minut.

Wszystkie składniki razem (ciasto jest luźne)
V. Kiedy czas upłynie, ciasto odrobinę podrośnie, lekko mieszam i przekładam łyżką do wysmarowanej masłem blaszki keksówki. 
Posypuję wierzch słonecznikiem lub sezamem czy kminkiem, bardzo delikatnie wciskając ziarenka w ciasto (nie będą się obsypywać po upieczeniu).

VI. Blaszkę przykrywam i jeszcze na 20 minut do wyrośnięcia w ciepłe miejsce odstawiam.

                                                                                                                                                          
VII. Ustawiam już piekarnik na 230 st. C., niech się grzeje w oczekiwaniu na ciasto chlebowe :-)
Ciasto chlebowe, posypane słonecznikiem



Rośnie radośnie :-)









VIII. Wstawiam do nagrzanego piekarnika i ustawiam zegar na 30 minut.
Po tym czasie przykrywam wierzch ciasta folią aluminiową i ustawiam zegar na kolejne 20 minut.  

IX. Kiedy czas pieczenia minie (50 minut) wyłączam grzałkę i pozostawiam jeszcze chleb na 15 minut w piekarniku.

X. Wyjmuję chleb z blaszki (najlepsza jest blaszka rozsuwana, nie trzeba "szarpać" chleba, aby wyjąć) i stawiam na kratce z pieca, którą kładę na dużym garnku tak, aby mógł stygnąć jednocześnie ze wszystkich stron.

Upieczone, ostudzone...



XI. Kroję dopiero wtedy, kiedy ostygnie.
To ważne, aby nie zrobiła się z niego klucha, choć to trudne, wszak pachnie obłędnie i ciepły kusi!


W połowie już zjedzone :-)











Kupiłam specjalny nóż do krojenia chleba, który umożliwia krojenie cieniutkich kromek ze świeżego pieczywa - rewelacja! polecam baaardzo!



Chleb, przygotowany własnymi rękoma uzależnia :-)

Kiedy wyjechałam niedawno na kilka dni i jadłam pieczywo "sklepowe" to miałam wrażenie, że spożywam kolorowy karton.
Teraz zabieram chleb z domu, ze sobą :-)

Życzę udanej, zawsze satysfakcjonującej przygody z pieczeniem chleba!
To taka czynność pierwotna, można by rzec... 
No i jak własnymi rękoma stworzysz coś, co da nie tylko radość tobie ale i pożytek innym - to dopiero COŚ!

SMACZNEGO!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz