Jedna zaśpiewana, druga namalowana.
Obie nieśmieszne, choć dające dużo dobrej energii.
Słowa, które usłyszałam dały wiarę.
Obraz, który zobaczyłam... kopa!
Kiedy pierwszy raz obejrzałam film, do piosenki zespołu Raz Dwa Trzy tylko słuchałam.
Nawet trochę nieuważnie, wszak znam tekst prawie na pamięć.
Kiedy jednak zaczęłam skupiać się na tym, co dzieje się w tle... oniemiałam.
To była historia dla mnie, lekcja pokory i dużej dawki wdzięczności za to, co mam.
Patrząc na tego malarza nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że jest szczęśliwy.
Nie dostał rąk, choć dostał talent.
Co jest bardziej wartościowe?
Czy można w ogóle zadawać takie pytanie?
Warto skupiać się na możliwościach nie na ograniczeniach...
Chyba, paradoksalnie łatwiej jest odnaleźć prostą, codzienną radość i wdzięczność osobie, która czegoś "nie dostała i nie dostanie".
Poczułam wielki, ogromny wstyd, że czasem jestem niezadowolona z tego, co mam...
Skruszona, wdzięczna B. Iza :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz