niedziela, 30 sierpnia 2015

Między oczy

Czasem wydaje mi się, żem jest wszechwiedzącą.
Taką, wiecie sralamądralą.

I mnie to brzydzi samą i mierzi.

Jeśli z boku tak spojrzeć, to katastrofa i masakra z grzybnią.
Kiedy tak bywa, że upajam się własną mądrością, jakoś tak, co jakiś czas...
Spotykam się z Iwoną.

To trauma.
Nie sama Iwona to trauma, ani bynajmniej jej nazwisko.
Trauma to spotkania z Nią.
Iwona bowiem wali prosto z mostu!
Aj!!!

Nie szczypie się ze mną.
Podszczypuje prowokacyjnie moje rozbuchane ego. 
Oj!!!!!

Słucha uważnie, wspaniale... to Jej muszę/chcę oddać...
Oto Iwona... ta, co z mostu prosto...wiadomo co ;-p
                                                                                                    
- ja jestem Twoim lustrem, Izka!
- niestety...cholera, to fakt...

Oto i ja, powstrzymująca się przed słuchaniem...

















 No więc chroń mnie Opatrzności, Boże i Iwono hamuj...żebym nie była w gronie tych oto samobójców:



 Oj, obym to nie była ja! oj, matko tylko nie to!

piątek, 10 lipca 2015

Akacja IZA

Dużo by pisać można.
O PRAWDZIWEJ przyjaźni na przykład...

Trudny czas w życiu teraz.
Bardzo.
Bardzo, bardzo, bardzo.
Jakby wszystkie niemalże nieszczęścia z zaskoczenia sięgnęły dna.
No, ale jednakowoż nie wszystkie... na szczęście.
Ufff...

Otóż, taka sytuacja.

Dzwoni przyjaciel, który wie... no więcej niż mniej.

On:
- Cześć Iza, powiedz mi, czy Igor między 17 a 20 lipca to jest z Tobą czy może być z tatą? może z dziadkami? może z kimś innym?

Ja:
- hmmm.... no plan jest taki, że z tatą, a dlaczego pytasz?


On:
- Ok. Więc...
Za chwilę dostaniesz na mail potwierdzenie zakupu biletu na samolot Gdańsk-Kraków-Gdańsk w dniach 17 - 20 lipca.
O 23.15 odbiera Ciebie z lotniska w Krakowie Aga.
U niej nocujesz.
Jak już wstaniecie następnego dnia, po śniadaniu  i kawie przyjeżdżacie do nas, do Chorzowa i razem jedziemy w góry (Góry dają moc!)
Tam, jesteśmy razem. Śpimy na podłodze, w śpiworach. W cudnym miejscu.
Jemy coś fajnego i prostego.

Rano, kto chce idzie w góry.
Gadasz lub nie. Jak chcesz.


W niedzielę wieczorem zabieramy Cię do nas.
Gadamy lub nie.
Jak chcesz.
Jesteśmy razem.

W poniedziałek zawozimy Cię na lotnisko do Krakowa.
Wszystko dogadane i załatwione.

Ty tylko (!) bądź! 

Ja (szok + klucha w gardle + brak słów):
- Ale, ale ja nie mogę przyjąć takiego prezentu.
Dziękuję.
O rany, co ja mogę powiedzieć....

On:
- Nic, przyjedź, czekamy na Ciebie.

No i oczy pełne łez.
I kurde, jak to możliwe? 

Dzwonię do Agi (tej od odbierania z lotniska w Krakowie i nocowania):

- Agusiu, cudownie będzie Was znów spotkać...ale...
- cudownie Izuś! wszyscy się cieszymy,choć powód spotkania niefajny... to "akcja IZA" jest i już!
Od tego ma się przyjaciół przecież!

No i lecę do moich Przyjaciół.
Akcja IZA.

Kimkolwiek jest jen Ktoś "u góry" kto czuwa...
Dziękuję. 

niedziela, 28 czerwca 2015

Góry dają moc

W Tatrach z Siostrą...
Moc.

Wracamy... Mięguszowiecka Przełęcz to cel na przyszły rok... zbyt niebezpiecznie jednak...Dużo miękkiego śniegu...


Tu jeszcze w drodze na "Mięgusza".
Rozpoznanie trasy, na przyszły rok.
Nie sprzyjała pogoda.


Szlak ciekawy...
I piękny, warto się zatrzymać i spojrzeć za siebie :-) 

Zawrat... długie, mozolne wejście i takie zejście...
Śnieg w drodze na Mięguszowiecką Przełęcz
Zawrat... mgła i myśli porządkowanie :-)
O rajuśku!!!!! ale mgła...:-( Poszłyśmy jednak... :-)
Wrota Chałubińskiego....i piękny widok
Bywało i deszczowo :-) ale co tam!

W schronisku... czytamy z czołówkami :-)

I to jest to, co można zobaczyć, jeśli na chwilę się zatrzymasz...

Podczas wędrówki pojawiały się w mojej głowie myśli, które jak mantra towarzyszyły mi...
Dwie z nich:

Prawdziwie wolny człowiek, to nie ten który robi wszystko co chce. Prawdzie wolny człowiek jest tym, kim chce być.

Wolność to sztuka odpuszczania. 


wtorek, 2 czerwca 2015

Eksperymentowanie z samotnością

"Góry tylko wtedy mają sens,
gdy jest w nich człowiek ze swoimi uczuciami,
przeżywający klęski i zwycięstwa.
I wtedy, gdy coś z tych przeżyć
zabiera ze sobą w doliny".

/Andrzej Zawada/

W drodze...










Spotkałam zaledwie kilka osób.

Mężczyznę, który zagadnął mnie:

-Pani tak samotnie wędruje, dlaczego?
- Hmmm... powód jest - odpowiedziałam ogólnikowo :-)
- A co pani myśli, kiedy pani tak idzie samotnie? - dopytywał.
- Dobre pytanie (tu cisza i poszukiwanie krótkiej odpowiedzi). Mam BEZMYŚL - odparłam, trochę nawet ku własnemu zdziwieniu, jak trafnie udało mi się określić cel moich wędrówek.
- Tak, mam bezmyśl - powtórzyłam, paradoksalnie myśląc o tym.
- Aha, dobrej drogi życzę - odparł i odszedł, częstując mnie jeszcze cukierkiem :-)

Malinowa Skała, absolutnie zaskakująco wyglądająca wśród zielonych wzgórz :-)

W schronisku Skrzyczne, herbata z wiśniówką! :-)
Malinowa Skała zachwyciła mnie i zadziwiła.

Zupełnie niespodziewanie, pośród zieleni, lasów "wyrosła" skała.
A co! - zdawało mi się że słyszę :-)

Oksymoron.
Malina, kojarzy się z czymś delikatnym, słodkim, miękkim. Skała, zaś twarda i zimna.

 



W schronisku Skrzyczne rozgrzałam się herbatą z wiśniówką.

W dolinach zimno a na mnie czekało piękne słońce i obłędny widok...na same Tatry.

Na prawie pustym tarasie, znalazłam ławkę na której położyłam się, chłonąc ciepło.  Przysnęłam!



Kiedy poczułam, że nos mnie już piecze od słońca wyciągnęłam kartki i ołówek z plecaka i po tajniacku :-) podglądając ludzi, rysowałam ich twarze.

Spędziłam przed schroniskiem dobrych kilka godzin.
To był dobry czas. 

 Dar.



Na Kotarzu spotkałam dwie babki.
Piszę "babki" nie dlatego, że pewnie miały już wnuki.
Fajne babki, kobiety.
Wesołe, choć spokojne.
Miałam wrażenie, że są wtopione w krajobraz Gór.
Wspaniale opowiadały...
Słuchałam zauroczona.
Patrzyłam w ich mądre oczy i na piękne twarze.

Czułam się tak, jakby mnie przygarnęły tą, swoją dobrocią.

Babki spotkane na Kotarzu...
Nie wymaga opisu ani podpisu... dla mnie to coś, czego szukałam :-)
Oto efekt eksperymentowania z samotnością w Górach :-)
Wspaniale być w swoim towarzystwie :-), jak najczęściej, świadomie...
Bywa trudno...
Z całą pewnością, jednak można odkryć swoje własne, ciekawe zasoby.
"Karmiące" doświadczenie :-) 

środa, 27 maja 2015

Wiejskie smaczki





Taka osiedlowa sielanka :-)
Dobre jedzenie,każdy coś tam przyniesie, ugotuje, upiecze...
No i tak sobie gadamy, dzieciaki biegają, skaczę, szczebioczą,...

Fajnie.
Sąsiedztwo to ważna sprawa :-)

czwartek, 14 maja 2015

Sobie gadamy

Niedziela.
Leniwie tak jakoś i miło, spokojnie.

Dzwoni telefon.
Natalia: Cześć, kochana wpadnij, coś namalowałam i chcę ci pokazać.
Masz ochotę?

Czy mam ochotę? Jasne!
Ja: Się tylko ogarnę, gdyż jeszcze piżamowa jestem i przybywam.

Zabieram maliny z rumem, takie co to do herbaty cudnie pasują.
A które już u Natki prawie wszystkie sama zjadam, prosto ze słoiczka :-)

Siadamy na podłodze i oglądamy obrazy.
Widzimy je inaczej.
Rozmawiamy, szukamy znaczeń.

Siadamy do stołu, który uwielbiam.
Stary, nie poddany renowacji, z zachowaną duszą.
Idealnie komponuje się z klimatem domu.

Herbaty, kawy w dużych ilościach :-)
Jogurt (wykonany przez Natkę), z miodem smakuje rewelacyjnie.

I mówimy tym samym głosem, o sprawach różnych.

Dzwoni Matylda, że już wróciła właśnie z urlopu i wchodzi do domu,..
No to, kochana dołącz tu do nas!
Wpadaj!

Matysia wpada jeszcze w podróżnych ubraniach.




Fajny, spontaniczny kobiecy czas.

Żadnego narzekania.
Kompletnie bez marudzenia.

Dużo śmiechu.
Skupienie.
Uważne słuchanie.

I piękne filiżanki porcelanowe...
I pachnące róże...

niedziela, 10 maja 2015

Zmiana

Praca i odpoczynek.
Dwa takie stany warto by wystąpiły.
W życiu.

Występowały w zasadzie
Naprzemiennie.
Jeden i drugi ważny i potrzebny.

Ale żadnej tu filozofii nie zamierzam rozwijać.
Bynajmniej.
Każdy to wie.

Taką mam prostą jednakowoż refleksję.
Spostrzeżenie proste.
Że praca i odpoczynek to zmiana nie tylko nastawienia, nastroju.

Że w ów stan jeden i drugi łatwiej wejść... zmieniając wierzchnie odzienie.
Buty choćby.
Choć reszta -ofkors- istotna jest również. 
Otoczenie, ludzi...


:-)















By złapać oddech innym powietrzem.
Inne poczuć inne wnętrze buta.
Luźniejszą lub przeciwnie bardziej dopasowaną garderobę :-)

Dobrego wszystkiego! 

wtorek, 5 maja 2015

Majówkowanie

Majówka krótsza w tym roku.
W zakresie bez pracy dni.

No i słońca w zasadzie niewiele.
Wiatr duje okrutnie.

To wyzwanie swego rodzaju dla mas.
Dla narodu polskiego.
Narodu pracy w dni bez.




Kiełbasy, mięsiwa wykupione.
Wódki, wina, piwa.
W Biedrze, Lidrze i Tescaczu pustki.

I dobrze, świętujmy a co!







I my do świętowania przystępując udaliśmy się na spotkanie.
Do Sopot.
Z mewami.
Jedno z moich ulubionych miejsc ("Tupot mew"). 
I przyjaciółmi.

I niebiańsko pyszny napój (nazwy nie przytoczę, umknęła mi z rozanielonej kosztowaniem głowy).

Kolorowy, pachnący, słodki, aromatyczny, ...
Co było w kieliszku przepięknym, jednakowoż, nie wiem...
Ale warto było :-)

No i jak biesiadowanie to i strawa potrzebna.
A była tak dobra, że o zdjęciach nie myślałam :-)

Zajadałam aż uszy trzęsły mi się niemożebnie!

Lecz kiedy Krzysztof chwycił za megagigawielką pieprzniczkę musiałam zatrzymać ten moment.

Kolorowo.
Pysznie.
Wesoło.

Majówka. 

Wiadomo i w duszy maj!


Pozdrawiam, pozdrawiam...

sobota, 2 maja 2015

Sytuacja taka

Na parkingu, przed biblioteką.
I strażą ochotniczą.
I sklepem, wiejskim naszym.

Sytuacja taka.
No, no... to my tu gośćmi jesteśmy, wszak.
Na wsi, zamieszkujący :-)








Ps. duży może więcej...dobrze, że nie przejęłam zawartości przyczepy!

Pyszności nowości

Spotkanie z Krzysztofem Klientem.

Oprócz wspólnej pracy mamy podobne zamiłowania kulinarne.
Lubimy nowości.
Próbowanie.
Smakowanie.
Opowiadanie.
Podjadanie ze swoich talerzy :-) no, wiem, wiem...


W przerwach pracy, ku regeneracji komórek ma się rozumieć.

Ostatnie spotkanie odbyliśmy w marokańskiej restauracji MALIKA.





I rozkosz podniebienia poczułam już przy herbacie.

Miętowa.
Ale, ale! nie taka tam zwykła z torebki!
Liście świeżej mięty utarte w moździeżu z cukrem.
Bardzo słodka, gęsta, aromatyczna.
P o e z j a!

Krzysztof popijał kawę.
Po wyrazie twarzy, sądzę równie pyszną.
Słodka również bardzo,o czym poinformowała nas przemiła kelnerka.

W zasadzie, taką moglibyśmy uciąć sobie drzemkę... ech!
I umysł się jaśniejszy jakby zrobił zaraz.
Praca.

A kiedy czas przerwy kolejnej się zbliżył...
Ja pochłonęłam zupę marokańską, tradycyjną o nazwie harira.
Sycąca, na baraninie z soczewicą i ciecierzycą.

Krzysztof, zaś zamówił (zapomnianej przez mnie nazwy) kotleciki (chyba z ciecierzycy).
Dziubnęłam, trwałam długo w zachwycie. Ach! 
...
Kiedy rozglądałam się, to mój wzrok przyciągnęła duża karta, na której między innymi takie oto przysłowie arabskie widniało...


Jeżeli posiadasz bogactwo, dawaj ze swoich dóbr, 

jeżeli posiadasz mało, dawaj ze swego serca

Hmmm....
Dobre i mądre.

poniedziałek, 27 kwietnia 2015

Ogień spontaniczny

Sobota.
Ciepło, tak wyczekiwane długo.
Słońce.
Bezwietrznie (hura, hura).

Więc pomysł ognia rozpalenia się pojawił.
W ogrodzie, co trochę zimowy jest jeszcze.

W południe, kiedy z siłą nadludzką, ładowałam taczkę.
Zajechała Gosia.
Chodź na kawę, zostaw to - ona rzekła.
Co rzekła, ja uczyniłam ochoczo.

Cudnie znów usiąść na trawie:-)
No i kiedy my tak tę kawę i rzodkiewki pieczone (Karol!) spożywałyśmy...
To wpadnijcie, bo my dziś ognisko palimy - rzekłam między łykiem a gryzem.
Super, o której?
Jakoś tak - ja na to.
To fajnie.

Chmara dzieciaków, jak szarańcza przemykała przed moimi oczami.
Tumany kurzu pozostawiając.

Lecimy do bazy - zakrzyknęli i do bazy w lesie się udali.

Gosia, Iza i Eliza (Orso, Tachim się schował)
Sąsiedzi wpadną na ognisko - do P. rzekłam.
O, świetnie. Ja jeszcze mówiłem Krzyśkowi i Elizie, żeby wpadli wieczorem, z dziewczynami.
I Tachimem (psem).
O, to Orso też będzie miał frajdę. 

 Super, będzie nas więcej.

No i ogień rozpalony.

Wpadła  szarańcza chłopacka i  pożarła prawie wszystkie kiełbasy.
I surówki.
I herbatę z termosu wypiła.
Janek, Igor, Ksawery, Gustaw (Amelia i Sońka gdzieś schowane)
I soki.
No ale oni w tej bazie ciężko pracują, więc wiadomo...

I tak oto ogień spontanicznie rozpalony skupił dorosłych, dzieci i zwierzaki.
I kiełbaski zwykłe, ziemniaki...

Spontanicznie, prosto...
Najlepiej. 


niedziela, 26 kwietnia 2015

Randka z Ormianinem

Piątek.
Państwowa Galeria Sztuki.
Sopot.



Randka artystyczna.
Zachwycający Ormianin.

Kolory, że zawrót głowy!
Armenia...

Zachwyciły mnie portrety.
 


I spacer na molo... i refleksje :-) 
















I to, co zabrałam ze sobą.
Oprócz trwania w zachwycie:
  
Tworzenie, kreatywność zaczyna się wtedy, kiedy pozbędziesz się lęku przed błędem.  

Tak "na życie" mądre również :-)

Nowe początki

Zacznij, tam gdzie jesteś.

Użyj tego, co masz.

Zrób to, co możesz.

/Arthur Ashe/

Sopot, 24/04/2015

wtorek, 21 kwietnia 2015

Zanim do pracy

Dobry początek dnia.

Im bardziej się nie chce.
Tym szybciej należy wyjść.
Wybiec.
Wyjechać na rowerze.
Wyspacerować się z psem. 

Pooddychać spokojnie.
Popatrzeć.
Przed siebie.
Pobyć.
Ze sobą.


Zanim do pracy.
Lub nie.

Warto złapać endorfiny.

Posłuchać.

Uporządkować myśli.

Złapać dystans.




Dobrego dnia!!! :-)