sobota, 31 marca 2012

Meczet tatarski w Kruszynianach

W sobotnie popołudnie odwiedziliśmy najstarszy w Polsce meczet tatarski w Kruszynianach. 

Meczet od frontu
Swoim kształtem budynek nawiązuje do okolicznych kościołów z dwiema wieżami.

Zbudowany jest na planie prostokąta o wymiarach 10x13m.

Z zewnątrz i wewnątrz drewniany, pomalowany na ciemnozielony kolor (zieleń to kolor islamu).

Igor w skupieniu fotografuje











Od strony północnej budynek zdobią dwie wieże pokryte również drewnem.

Na kalenicy dachu stoi trzecia (nieco mniejsza od pozostałych) wieżyczka bez okien.




Meczet widziany z boku
Dachy obu wież i wieżyczki mają kształt hełmu zwieńczonego półksiężycem na szczycie.

Dach głównej części budynku pokryty jest gontem.

Do środka zajrzeliśmy tylko przez okno







Wnętrze podzielone jest na dwie części: dla kobiet i mężczyzn :-)

Wejście dla kobiet umiejscowione jest na głównej osi budynku.
 Zwieńczone jest trójkątnym tympanonem, po którego bokach wznoszą się dwie wieże.

Wejście dla mężczyzn znajduje się w bocznej ścianie.





Pomieszczenie dla kobiet jest znacznie mniejsze i oddziela je od części męskiej drewniane przepierzenie, w którym na wysokości około 1 m wykonano podłużną szparę, zasłoniętą białą, przejrzystą firanką.

Wnętrze udekorowane jest dywanami, a ściany muhirami – kaligraficznym zapisem cytatów z Koranu.

Całość sprawia wrażenie kruchej, prostej konstrukcji.
Budynek wkomponowuje się w otoczenie drewnianych, niskich domów.

Warto zobaczyć!

poniedziałek, 26 marca 2012

Deser u Jana III Sobieskiego

Zielona herbata przed spacerem...


Brzoskwinie zapiekane w koglu moglu - Pyszności!!!!
Miejscem naszego niedzielnego spaceru była malutka miejscowość nad Zatoką Pucką o nazwie Rzucewo. 

Przed wędrówką nad morze, udaliśmy się do niegdysiejszej siedziby króla Jana III Sobieskiego, dokładnie do kawiarni pałacowej...







Kilka słów o historii tego miejsca (które znalazłam w wirtualnym przewodniku (www.wp.pl):

Rzucewo 

Pod koniec XIX wieku odkryto w Rzucewie ślady neolitycznej osady sprzed niemal czterech tysięcy lat, której mieszkańcy trudnili się hodowlą bydła i świń, a przede wszystkim polowali na liczne wówczas foki. 
Wyroby pozostawione przez mieszkańców osady były na tyle oryginalne, że na ich podstawie archeologowie wyodrębnili odrębną kulturę, nazwaną kulturą rzucewską.

W średniowieczu była tu osada rycerska, która pod koniec XVI wieku przeszła w ręce Wejherów i stała się częścią olbrzymiego majątku tego rodu. 
W 1676 roku dobra te stały się na krótko własnością Radziwiłłów, a panią na Rzucewie była Katarzyna Radziwiłłowa, siostra Jana III Sobieskiego, który wielokrotnie gościł w tutejszym pałacu. Król zresztą odziedziczył ten majątek, którym potem władali Przebendowscy.

Istniejący do dziś neogotycki pałac powstał jednak później, gdy Rzucewo należało do rodziny von Belowów. 
Wzniesiono go w latach 1840–1845 według projektu jednego z najwybitniejszych architektów ówczesnych Prus, Friedricha Augusta Stülera. 
Budowla ta, malowniczo wznosząca się na wysokiej skarpie nad Zatoką Pucką, jest jednym z najwspanialszych zabytków XIX-wiecznej architektury na Pomorzu.  
Z Rzucewa do pobliskiego Osłonina prowadzi malownicza aleja lipowa, którą wedle tradycji zasadził sam Jan III Sobieski.

Pałac w Rzucewie





Delikatne róże komponowały się wspaniale z wystrojem...
Panowie: bez eksperymentów... podobno pyszne :-) 

Sala błękitna...











niedziela, 25 marca 2012

Niedziela nad Zatoką Pucką

W niedzielne przedpołudnie wybraliśmy się nad Zatokę Pucką.
Miejsce doskonałe na spokojny spacer.
Wędrowaliśmy krótki odcinek plażą, trochę lasem, trochę nad samą wodą, schylając się pod gałęziami drzew.

Woda miała różne kolory (co widać na zdjęciach), miejscami zarośnięta i zanieczyszczona.
Po horyzont błękitna. 
Miejscami wręcz przezroczysta, koloru jasnej zieleni.

W lesie cudnie śpiewał ptak.
Nad wodą latały rybitwy.
Po wodzie powoli płynęła rodzina kaczek.

Cisza, spokój, fale, słońce, lekki wiatr... czego można chcieć więcej w niedzielę?
Dla mnie to była potężna dawka nie tylko tlenu ale również energii na cały nadchodzący tydzień :-)

Igor fotografował ptaki i kamienie, obmywane przez fale.
Ze skupieniem na twarzy, wyciszony szukał inspiracji...

P. (ze statywem w wodzie) rozwijał kreatywność...

Ja trochę się sama szwendałam patrząc i chłonąc widoki, próbując jak najwięcej zapamiętać i "zabrać ze sobą" (oprócz muszelek) również czar tego spokojnego miejsca.

Każdy z nas "po swojemu" odpoczywał... 

Fale cudownie regulują oddech, organizm dostosowuje swój rytm do natury...
To właśnie ten rytm był moim odkryciem podczas spaceru... 

Igor w poszukiwaniu inspiracji
U dołu klifu, obserwując ptaki
Wdech...wydech...
Wspaniały kolor wody, z jasnymi refleksami, taki cieniutkie jasne dróżki w wodzie... uliczki wodnego świata...
Znalazłam czyściutkie, białe muszelki... dołączyły do zbiorów Igora :-)

Tu powinno wisieć koło rarunkowe... Z perspektywy, równo podzieliło wodę, chmury i czyste niebo...                                Trzymając nad nimi ramiona, jak żółty, metalowy ptak :-)
To ja :-)
To również ja, na pomoście :-)
I to ja, nogą w wodzie... jeszcze nie bosą :-) 
To był dobry dzień...  

sobota, 24 marca 2012

Wspaniałe chwile

Wspaniałe chwile zdarzają się każdego dnia...
Niespodziewanie i nagle w dobrze znanych już miejscach...
Podczas spaceru z psem...
Kiedy pracuję i spotykam fantastycznych, ciekawych ludzi...
Kiedy piję dobrą kawę z przyjacielem... 
Kiedy dotykają mnie trudne sprawy i znajduję ich rozwiązanie...
Kiedy udaje mi się pokonać zmęczenie i znaleźć siłę...
Kiedy czytam książkę...
Kiedy...

Dopóki na końcu listy pojawiać się będzie: kiedy... będę szczęśliwa :-)
Świat daje nieograniczone możliwości :-)

Dwa słońca... dziś podczas spaceru z psem :-)
Delikatny krajobraz... dziś :-)
Trzciny... subtelne odbicie... dziś :-)
Wspaniały, ulotny, podwodny świat... dziś :-)

piątek, 23 marca 2012

W oczekiwaniu na samolot

Lotnisko we Wrocławiu (piękne i nowoczesne, nie musimy mieć kompleksów :-))
















W oczekiwaniu na samolot do domu, jeszcze herbata w miłym towarzystwie...



Czując, że za mną 3 dni wyjątkowo trudne...

...zmęczona...

...z wiernym towarzyszem Bólem...


...zapadałam się powoli w miękki, duży fotel w paski...z rozkoszą :-) 


Przed odlotem (co w tym wypadku mogłoby zabrzmieć dwuznacznie), myślałam już tylko o tym, żeby... rozpalić ognisko w ogrodzie i usiąść przy ogniu na trawie...

Jutro...

czwartek, 22 marca 2012

Nie lubię windy

Oto dlaczego...

Dziś, w jednym z wrocławskich biurowców...:-)

Kiedy już upewniam się, że kabina JEST W ŚRODKU, wchodzę... nie zadaję żadnych pytań! :-)




Hotel Park Diament we Wrocławiu

Opinia z dnia 22/03/12 r.
Pokój nr 301

Plusy:
  • "Uśmiechnięta" recepcja;
  • Relatywnie blisko lotniska (koszt dojazdu wieczorem: 40,-)
  • Serwis kawowy w pokoju (dla mnie wspaniałe! rano, jeszcze przed śniadaniem mogę dostarczyć mojemu uzależnionemu mózgowi kofeinę :-))
  • Dwa krzesełka i stolik (oprócz biurka); dla mnie ważne, kiedy mam spotkanie nie muszę prosić o dodatkowe krzesło (np. jak w Ibisie w Łodzi) 
  • Klimatyzacja w pokoju
  • Śniadanie smaczne, świeże owoce, duży wybór (pyszny twarożek z brzoskwiniami!) 

Minusy:
  • Brak informacji w pokoju o kodzie dostępu do internetu;
  • Brak informacji o numerze telefonu recepcji i restauracji;
  • Poprosiłam o zamówienie taxi... nie przyjechała (nie zamówiono?),, musiałam zamówić drugą, no i był stres w związku z tym, że się spóźnię... 
  • W restauracji drogo i tak sobie smacznie (carpaccio bez smaku, żurek z jajkiem na miękko);
  • Room Service jest - ale drogo;  
 

    Do tych zdjęć się uśmiecham :-)

    Borys, Włochy 2002 r. ... 10 lat temu :-)

    Borys, licealista i gitarzysta :-) trochę później...
    Iguś, jeszcze całkiem "świeżaczek" :-) 

    7-miesięczny Iguś, zamyślony... 


     Z Dolciem... 2002 r.

    Śląsk piękny i ciekawy cz.I

    Poznałam Śląsk zupełnie niedawno.
    Dopóki nie zobaczyłam na własne oczy tego ciekawego regionu Polski i nie spotkałam tylu interesujących osób, zafascynowanych Śląskiem sądziłam, że to miejsce brudne, szare i nie mające nic do zaoferowania.
    O tym, że nie warto ulegać powszechnemu poglądowi miałam przekonać się, spędzając tam wakacyjny czas, trochę przypadkiem. 

    Kiedy zatrzymaliśmy się w Katowicach, staraliśmy się dokładnie poznać okoliczne, ciekawe miejsca.

    Jeździliśmy (choć nie tylko) SZLAKIEM ZABYTKÓW TECHNIKI. Polecam!

     Dla nas, ludzi znad morza wiele miejsc było absolutnie nieznanych; kopalnie, sztolnie, szyby górnicze itp.

    Oto, jakie ciekawe miejsca odwiedziliśmy...

    MUZEUM GÓRNICTWA WĘGLOWEGO w Zabrzu

    Wszystkiego można było dotknąć! 
    Muzeum mieści się w zabytkowym budynku z 1875 roku. 

    To świetne miejsce, aby rozpocząć poznawanie historii nie tylko górnictwa ale i samego Śląska. 
    Miernictwo górnicze

    Dyspozytornia





     Można było dotknąć wielu sprzętów, eksponatów, co jeszcze bardziej "wciągało" w historię i swoistą magię tego
    miejsca...


     
    Tam po raz pierwszy spróbowaliśmy cukierków, tzw. kopalniaków (czarne, twarde jak landrynki, o smaku mocno anyżkowym) 


    Ciekawa okazała się zwłaszcza wystawa: tajemnice lasu karbońskiego.

    Mogliśmy obejrzeć skamieliny sprzed 300 milionów lat.
    Wrażenie robi zwłaszcza naturalnej wielkości potężna ważka!

    W oczekiwaniu na pokaz pracy maszyny parowej

     W muzeum byliśmy dwukrotnie.

    Drugiego dnia uczestniczyliśmy w pokazie pracy najstarszej w Europie maszyny parowej (wyciągowej).   


    Czerwony cud motoryzacji






    Tego samego dnia, na terenie muzeum odbył się zjazd starych samochodów. Cudeńka!

    Intrygujące informacje za szybą











    2 x A; nowa i wiekowy; Alfa i Audi
    Na przedniej szybie jednego z aut dostrzegłam dwie informacje:
    Pierwsza:

    WANTED GOOD WOMEN!
    Must be able to clean, cook, sew,
    restore and polish automobiles.
    Please send foto of car and garage.

    Druga:
    Don't touch my car!
    so I don't touch your wife! 


    SKANSEN GÓRNICZY "KRÓLOWA LUIZA" w Zabrzu 

    W kopalni założonej ponad 200 lat temu znajduje się skansen górniczy. 

    Przed zejściem pod ziemię - kask!


    Labirynt chodników i wyrobisk Skansenu ma długość 1560 m i obejmuje czynne urządzenia do urobku węgla oraz kolejkę podziemną.







    Ja i moja klaustrofobia po desperackiej próbie zejścia pod ziemię
    (i prawie zejściu śmiertelnym ze strachu...) zdecydowałyśmy poczekać na otwartej przestrzeni :-).


    Na płocie nieopodal...


    Miałam przy sobie tylko aparat fotograficzny (nie miałam ze sobą torebki, pieniędzy nie mogłam więc pójść na kawę czy choćby kupić gazety).

    Nie mogłam skontaktować się z chłopakami (byli pod ziemią), nie wiedziałam kiedy wrócą... pozostało mi czekanie...

    Rozejrzałam się dokoła w poszukiwaniu ciekawych dla oka obiektywu obiektów...

    Fotografowałam, co tylko było w zasięgu wzroku :-) 
                                                                 

    Wariacje nie na temat...

    Oczy są zwierciadłem.. moje zwierciadła :-) 

    Piegowata całość :-)






    Świat widziany przez obiektyw w moich okularach :-)












    OSIEDLE NIKISZOWIEC w Katowicach

    Z lotu ptaka przypomina rozłożony na ziemi kamienny latawiec.
    Katowickie osiedle Nikiszowiec powstało 102 lata temu.
    Zostało zaprojektowanie przez Emila i Georga Zillman.
    Jak na ówczesne standardy posiadało niebywale wysoki standard życia.

    Eksponat i zwiedzający (podobni?)
    MUZEUM ŚLĘŻAŃSKIE w Sobótce

    Muzeum gromadzi zbiory z zakresu archeologii, przyrody oraz historii regionu (rzemiosło artystyczne, wydawnictwa), a także sztuki współczesnej.
    W Muzeum działa również galeria sztuki współczesnej.

    Ekspozycja stała: 
    • „Dawne wierzenia”,
    • „Przyroda Masywu Ślęży”,
    • lapidarium
    To tylko maleńka kropla w morzu ciekawostek tego, pięknego regionu Polski.
    Niebawem cz. II, również o Śląsku :-)

    wtorek, 20 marca 2012

    Noc bajecznie kolorowa

    Dziś, w drodze do pracy podziwiałam świat z lotu ptaka :-)

    Zachód słońca... nad chmurami
    Bajkowy widok...
    Wrocław nocą z lotu ptaka...

    Przepiękny, kolorowy, lśniący świat...nocą.

    Warto spojrzeć czasem z innej perspektywy :-) i oczy mieć zawsze szeroko otwarte  na te widziane już przecież obrazy...

    Ps.
    Ja z podziwu miałam otwartą również buzię i nos przyklejony do szyby... :-)